Po rozstaniu ze Zbyszkiem długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Od tamtego momentu minęły trzy tygodnie. Byłam wrakiem człowieka, byłam blada, nie miałam apetytu. Jedynym plusem było to, że Filip, jak dotąd się nie pojawił. Wyjechałyśmy do Łodzi, żeby rozegrać mecz z tutejszym klubem. Iza Bełcik już powoli wracała do zdrowia. Jednak mnie w tamtym czasie prześladował pech, bo na treningu złamałam sobie palec. Lekarz zabronił mi grać przez około miesiąc. Po popołudniowym treningu trener powiedział, że cała drużyna wybiera się na mecz do Bełchatowa, gdzie SKRA podejmowała Asseco Resovię Rzeszów. Wiedziałam, że będzie tam On. Chciałam go zobaczyć, dotknąć, pocałować. Chciałam usłyszeć z jego ust przereklamowane, jednak jak ważne "Kocham Cię". Wiedziałam jednak, że nawet jeśli go spotkam to nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Ale kochałam go i musiałam go zobaczyć, nawet jeśli to miałoby być nasze ostatnie spotkanie.
********
Dotarliśmy na halę, kiedy jeszcze zawodnicy rozgrzewali się. Usiadłam pomiędzy Pauliną Maj, a Leną Dzienkiewicz. Wzrokiem odszukałam Zbyszka. Stał pod siatką i rozciągał się. Wiedziałam, że jest na mnie ciągle zły i prawdopodobnie nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Jednak postanowiłam zaryzykować. Nie umiałam bez niego żyć. Nie obchodził mnie w tamtej chwili Filip i jego pogróżki. Chciałam, żeby Bartman wrócił do mnie. Postanowiłam, że powiem mu prawdę dlaczego się z nim rozstałam. Miałam tylko nadzieję, że mi wybaczy. Że da mi kolejną szansę.
********
Asseco Resovia prowadziła ze Skrą 2:0. Nagle zobaczyłam Paulinę i siebie na telebimie. Uśmiechnęłam się, a Maja pomachała do kamery. Popatrzyłam na boisko. Zbyszek patrzył się w moją stronę. Widocznie zobaczył mnie na telebimie. Zabawne, że historia lubi się powtarzać. Pamiętałam doskonale mecz Asseco Resovii w Gdańsku, gdzie zaistniała identyczna sytuacja. Gdy zobaczyłam minę ZB9 uśmiech zszedł mi z twarzy. Gdyby jego wzrok mół zabijać już dawno leżałabym martwa. Jednak nie odebrało mi to chęci porozmawiania z Bartmanem. Z zamyślenia wyrwała mnie w pewnym momencie grobowa cisza, która zamarła w bełchatowskiej hali. Spojrzałam na boisko i moim oczom ukazał się widok zbiegniętych zawodników Rzeszowa wokół pewnej osoby. Nie widziałam kto to. Po chwili spiker oznajmił, że w drużynie Asseco Resovii ktoś jest kontuzjowany. Po momencie zorientowałam się że tym kimś jest Zbyszek. Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam, jak zwija się z bólu na boisku. Widziałam, jak nasz fizjoterapeuta Olek Bielecki wstaje z miejsca i udaje się w stronę boiska. Razem z fizjoterapeutą z Rzeszowa zniósł Batrmana z boiska. Zibi dostał gromkie brawa, a widownia skandowała jego imię. Po tym wydarzeniu Resoviacy nie mogli się skupić na grze i w setach zrobił się remis. Powiedziałam trenerowi, że się źle czuję i wracam do hotelu taksówką. Skierowałam się do wyjścia. Jednak coś podkusiło mnie, żeby zajrzeć do szatni. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Olka, który pakował rzeczy Zbyszka do torby. Jednak ZB9 nie było w pomieszczeniu.
-Gdzie jest Zbyszek?
-Pojechał do szpitala.
-Co z nim?
-Prawdopodobnie zerwał ścięgno Achillesa. Nie jestem w stanie powiedzieć Ci więcej. Jadę teraz do niego. Jedziesz ze mną?
-Pewnie. - powiedziałam i wyszliśmy z szatni. Na zewnątrz czekała na nas taksówka. Droga do szpitala zajęła nam 15 minut. Weszliśmy do szpitala. Olek zapytał pielęgniarkę, gdzie został przewieziony Zibi. Kobieta wskazała nam salę 43 na drugim piętrze. Powiedziała, że Bartman ma w tej chwili robione badania. Czekaliśmy pod salą, którą wskazała nam pielęgniarka. Po ponad 30 minutach z sali wyszedł lekarz, fizjoterapeuta z Rzeszowa i na końcu Zbyszek, który w rękach trzymał kule.
-Achilles? - zapytał Olek.
-Tak. Niestety, ale pan Bartman będzie musiał pauzować przez minimum dwa miesiące.
Mina Zbyszka mówiła sama za siebie. Był zły. I wcale mu się nie dziwię. Lekarz pożegnał się z nami i kazał Zibiemu uważać na chorą nogę. Gdy szliśmy z powrotem do taksówki nikt się nie odezwał. Odwieźliśmy Zbyszka i jego fizjoterapeutę do hotelu w Bełchatowie. Ja z Olkiem wróciliśmy nastomiast do Łodzi. Długo myślałam o ZB9. Przestraszyłam się nie na żarty, gdy zobaczyłam, że leży na boisku i trzyma się za nogę. Bałam się o niego. Zrozumiałam, że popełniłam największy w życiu błąd. A w zasadzie dwa. Nie powiedziałam Zibiemu o rozmowie z Filipem i jego groźbach. Jednak najbardziej żałowałam, że kazałam mu odejść.
********
Po odwiezieniu Zbyszka do hotelu Olek i ja pojechaliśmy prosto do hali w Łodzi. Nasz mecz rozpoczynał się za półtorej godziny. Poszłam do szatni. Dziewczyn jeszcze nie było. Ze względu na mój złamany palec nie mogłam zagrać w tym spotkaniu. Żałowałam, że nie wyjdę na boisko, ale wiedziałam, że zdrowie jest najważniejsze i lepiej odczekać z grą kilka tygodni. Usiadłam na ławce i kręciłam komórką w prawej ręce. Chciałam napisać do Zbyszka, jednak nie miałam odwagi. Po kilku minutach zebrałam w sobie resztkę odwagi i wystukałam wiadomość: "Hej Zibi. Jak tam Twoja noga?". Wysłałam i z niecierpliwością czekałam, czy odpisze. Po chwili nadszedł sms. "A obchodzi Cię to? Już lepiej, ale nie będę mógł grać przez kilkanaście tygodni. Trener chce mi załatwić kosztowną rehabilitację. Być może za granicą."
Odczytałam szybko wiadomość. Było mi go szkoda. Nagle wpadłam na pewien pomysł. Gdy Iza była kontuzjowana rehabilitował ją pewien lekarz z Trójmiasta. Był to podobno jeden z najlepszych lekarzy w Polsce. Wyszłam z szatni. Zauważyłam Olka, który siedział na ławce przed szatniami. Usiadłam obok niego.
-Masz może jakiś namiar na tego lekarza, który leczył Izę?
-Mam. - wyciągnął swoją komórkę i zaczął szukać numeru. - Dla Zbyszka, zgadza się?
-Tak. Chcę mu jakoś pomóc.
-Dora, ja wiem, że między wami coś było.
Spojrzałam na niego. Byłam zdziwiona. Skąd on o tym wiedział?
-Ale skąd...
-Domyśliłem się. Widziałem Twoją reakcję, gdy leżał wtedy na boisku. Widać było, że się przejęłaś tym. A potem w szpitalu byłaś strasznie zdenerwowana. Zresztą sama mi mówiłaś, że kogoś masz, a Zbychu wygadał się kiedyś, że spotyka się z pewną brunetką. Poskładałem to w całość i doszedłem do wniosku, że coś was łączyło.
Opowiedziałam Olkowi historię moją i Bartmana. Doradził mi, żebym z nim pogadała i powiedziała prawdę. Uśmiechnęłam się i mu podziękowałam. W tym samym czasie dziewczyny i sztab szkoleniowy pojawili się w łódzkiej hali. Trener podszedł do mnie i naszego fizjoterapeuty. Zapytał co z Zibim. Alessandro dał mi numer do włoskiego lekarza. Powiedział, że skoro nie gram to mogę pojechać do Bełchatowa i dać Bartmanowi i trenerowi Kowalowi namiary na lekarzy, do których zdobyłam numery.
************
Wsiadłam do taksówki i pojechałam do Bełchatowa. Byłam zdenerwowana. Weszłam do hotelu, w którym zatrzymali się zawodnicy z Rzeszowa. Koło recepcji spotkałam Łukasza Perłowskiego.
-Cześć Dorka. - powiedział środkowy Asseco Resovii.
-Hej Perła. Gdzie mogę znaleźć Andrzeja?
-Trzecie piętro, pokój 57.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się i weszłam do windy.
Kliknęłam numer 3. Winda ruszyła. Zatrzymała się na 3 piętrze. Wysiadłam z niej i ruszyłam korytarzem szukając pokoju numer 57. Zapukałam do drzwi. Usłyszałam: "Proszę!" i weszłam do środka. Trener Andrzej Kowal rozmawiał właśnie z Jackiem Rusinem, fizjoterapeutą rzeszowskiego klubu. Na łóżku siedział Zbyszek. Mężczyźni widocznie dyskutowali o kontuzji atakującego.
-Cześć Dorotka - przywitał się ze mną Andrzej. - Coś się stało?
-Nie, ja tylko chciałam Ci to dać - powiedziałam i dałam mu kartkę z numerami i nazwiskami lekarzy. Spojrzał na mnie pytająco. - Olek Bielecki dał mi namiar na lekarza, który uchodzi za jednego z najlepszych rehabilitantów.
-A ten drugi numer? - zapytał zaciekawiony Jacek, który zabrał karteczkę trenerowi.
-Ten drugi dał mi Alessandro. To numer do włoskiego specjalisty, który też zajmuje się rehabilitacją.
-A nie wiesz może, który lekarz bardziej się opłaca? - zapytał Andrzej.
-Z tego, co wiem ten pierwszy leczył Izę Bełcik, której lekarze nie dawali szans na grę w tym sezonie. Wystarczyły mu trzy miesiące na postawienie jej na nogi. Ten włoski jest dobry, ale oczekuje dużego wynagrodzenia. Alessandro powiedział, że raczej niemożliwe jest załatwić u niego leczenie, ale warto spróbować.
Zbyszek chciał wstać, żeby zobaczyć numery do lekarzy, jednak Jacek nakazał mu siedzieć.
-Dobra, zaraz sprawdzimy ich. Dorka, możesz zostać z Zibi i przypilnować go, żeby nie wstawał? Nie może przeciążać nogi i musi ograniczyć chodzenie do minimum. - powiedział trener.
-Andrzej nie przesadzaj. Nie potrzebuję niańki - warknął ZB9.
-Nie dyskutuj - odpowiedział Kowal. - Dorotka, to jak? - zwrócił się do mnie. - Zostaniesz?
-Dobrze. - odpowiedziałam, bo co miałam zrobić? Wiedziałam, że czas, który spędzę z Bartmanem w jednym pokoju nie będzie najmilszy.
Fizjoterapeuta i trener wyszli z pokoju. Nastała grobowa cisza. Nie miałam odwagi się odezwać do siatkarza. Usiadłam w fotelu i czekałam, aż mężczyźni wrócą.
-Po co to zrobiłaś? - zapytał Zibi.
-Niby co?
-Po co tu przyjeżdżałaś?
-Zbyszek, chciałam Ci tylko pomóc... - nie dokończyłam, ponieważ ZB9 mi przerwał.
-Po tym wszystkim, co się między nami stało? Po cholerę przyłaziłaś na ten mecz, potem do szpitala, a teraz tu? - krzyczał, a ja nie miałam mu odwagi mu odpowiedzieć, że go kocham. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
-Zrozum, że chciałam Ci pomóc. Wystraszyłam się, gdy upadłeś wtedy na boisko. Zbyszek, ja... Ja nadal coś do Ciebie czuję. - powiedziałam cicho. Łzy spływały mi po policzkach. Popatrzyłam na Zibiego. Był wkurzony. Zorientowałam się, że chce wstać i wyjść z pokoju. - Nie wstawaj.
Podeszłam do niego i próbowałam go przekonać, żeby usiadł. Położyłam ręce na jego ramionach i chciałam go powstrzymać. W pewnej chwili Bartman stracił równowagę. Miał szczęście, że za nim stało łóżko. Upadając Zbyszek niechcący pociągnął mnie za sobą. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Brunet patrzył się w moje oczy. Zbliżyłam swoją twarz do jego. Gdy nasze usta niemal się stykały, siatkarz odwrócił głowę.
-Nie mogę. - powiedział.
Zrobiło mi się smutno. Poczułam w gardle wielką gulę. Mój podbródek zaczął drżeć. Rozpłakałam się. Wtuliłam się w koszulkę Bartmana. O dziwo mnie nie odepchnął. Uspokoiłam się po kilku minutach. Na bluzce ZB9 zostały czarne ślady mojego tuszu do rzęs. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Nie patrzyłam już na Zibiego. Przysunął się do mnie i zwrócił moją twarz w jego stronę. Swoimi kciukami starł łzy z moich policzków, po czym przytulił mnie do siebie. Brakowało mi tego. Wtuliłam się w niego i wdychałam zapach jego perfum. Chwilę później do pokoju wszedł trener i powiedział, że mogę już wracać. Pożegnałam się z Andrzejem, a do Bartmana rzuciłam krótkie: "cześć" i wróciłam do Łodzi.