niedziela, 30 grudnia 2012

Sprawdzimy ich


Po rozstaniu ze Zbyszkiem długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Od tamtego momentu minęły trzy tygodnie. Byłam wrakiem człowieka, byłam blada, nie miałam apetytu. Jedynym plusem było to, że Filip, jak dotąd się nie pojawił. Wyjechałyśmy do Łodzi, żeby rozegrać mecz z tutejszym klubem. Iza Bełcik już powoli wracała do zdrowia. Jednak mnie w tamtym czasie prześladował pech, bo na treningu złamałam sobie palec. Lekarz zabronił mi grać przez około miesiąc. Po popołudniowym treningu trener powiedział, że cała drużyna wybiera się na mecz do Bełchatowa, gdzie SKRA podejmowała Asseco Resovię Rzeszów. Wiedziałam, że będzie tam On. Chciałam go zobaczyć, dotknąć, pocałować. Chciałam usłyszeć z jego ust przereklamowane, jednak jak ważne "Kocham Cię". Wiedziałam jednak, że nawet jeśli go spotkam to nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Ale kochałam go i musiałam go zobaczyć, nawet jeśli to miałoby być nasze ostatnie spotkanie.



******** 

Dotarliśmy na halę, kiedy jeszcze zawodnicy rozgrzewali się. Usiadłam pomiędzy Pauliną Maj, a Leną Dzienkiewicz. Wzrokiem odszukałam Zbyszka. Stał pod siatką i rozciągał się. Wiedziałam, że jest na mnie ciągle zły i prawdopodobnie nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Jednak postanowiłam zaryzykować. Nie umiałam bez niego żyć. Nie obchodził mnie w tamtej chwili Filip i jego pogróżki. Chciałam, żeby Bartman wrócił do mnie. Postanowiłam, że powiem mu prawdę dlaczego się z nim rozstałam. Miałam tylko nadzieję, że mi wybaczy. Że da mi kolejną szansę.



********

Asseco Resovia prowadziła ze Skrą 2:0. Nagle zobaczyłam Paulinę i siebie na telebimie. Uśmiechnęłam się, a Maja pomachała do kamery. Popatrzyłam na boisko. Zbyszek patrzył się w moją stronę. Widocznie zobaczył mnie na telebimie. Zabawne, że historia lubi się powtarzać. Pamiętałam doskonale mecz Asseco Resovii w Gdańsku, gdzie zaistniała identyczna sytuacja. Gdy zobaczyłam minę ZB9 uśmiech zszedł mi z twarzy. Gdyby jego wzrok mół zabijać już dawno leżałabym martwa. Jednak nie odebrało mi to chęci porozmawiania z Bartmanem. Z zamyślenia wyrwała mnie w pewnym momencie grobowa cisza, która zamarła w bełchatowskiej hali. Spojrzałam na boisko i moim oczom ukazał się widok zbiegniętych zawodników Rzeszowa wokół pewnej osoby. Nie widziałam kto to. Po chwili spiker oznajmił, że w drużynie Asseco Resovii ktoś jest kontuzjowany. Po momencie zorientowałam się że tym kimś jest Zbyszek. Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam, jak zwija się z bólu na boisku. Widziałam, jak nasz fizjoterapeuta Olek Bielecki wstaje z miejsca i udaje się w stronę boiska. Razem z fizjoterapeutą z Rzeszowa zniósł Batrmana z boiska. Zibi dostał gromkie brawa, a widownia skandowała jego imię. Po tym wydarzeniu Resoviacy nie mogli się skupić na grze i w setach zrobił się remis. Powiedziałam trenerowi, że się źle czuję i wracam do hotelu taksówką. Skierowałam się do wyjścia. Jednak coś podkusiło mnie, żeby zajrzeć do szatni. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Olka, który pakował rzeczy Zbyszka do torby. Jednak ZB9 nie było w pomieszczeniu.
-Gdzie jest Zbyszek?
-Pojechał do szpitala.
-Co z nim?
-Prawdopodobnie zerwał ścięgno Achillesa. Nie jestem w stanie powiedzieć Ci więcej. Jadę teraz do niego. Jedziesz ze mną?
-Pewnie. - powiedziałam i wyszliśmy z szatni. Na zewnątrz czekała na nas taksówka. Droga do szpitala zajęła nam 15 minut. Weszliśmy do szpitala. Olek zapytał pielęgniarkę, gdzie został przewieziony Zibi. Kobieta wskazała nam salę 43 na drugim piętrze. Powiedziała, że Bartman ma w tej chwili robione badania. Czekaliśmy pod salą, którą wskazała nam pielęgniarka. Po ponad 30 minutach z sali wyszedł lekarz, fizjoterapeuta z Rzeszowa i na końcu Zbyszek, który w rękach trzymał kule. 
-Achilles? - zapytał Olek.
-Tak. Niestety, ale pan Bartman będzie musiał pauzować przez minimum dwa miesiące. 
Mina Zbyszka mówiła sama za siebie. Był zły. I wcale mu się nie dziwię. Lekarz pożegnał się z nami i kazał Zibiemu uważać na chorą nogę. Gdy szliśmy z powrotem do taksówki nikt się nie odezwał. Odwieźliśmy Zbyszka i jego fizjoterapeutę do hotelu w Bełchatowie. Ja z Olkiem wróciliśmy nastomiast do Łodzi. Długo myślałam o ZB9. Przestraszyłam się nie na żarty, gdy zobaczyłam, że leży na boisku i trzyma się za nogę. Bałam się o niego. Zrozumiałam, że popełniłam największy w życiu błąd. A w zasadzie dwa. Nie powiedziałam Zibiemu o rozmowie z Filipem i jego groźbach. Jednak najbardziej żałowałam, że kazałam mu odejść. 




********



Po odwiezieniu Zbyszka do hotelu Olek i ja pojechaliśmy prosto do hali w Łodzi. Nasz mecz rozpoczynał się za półtorej godziny. Poszłam do szatni. Dziewczyn jeszcze nie było. Ze względu na mój złamany palec nie mogłam zagrać w tym spotkaniu. Żałowałam, że nie wyjdę na boisko, ale wiedziałam, że zdrowie jest najważniejsze i lepiej odczekać z grą kilka tygodni. Usiadłam na ławce i kręciłam komórką w prawej ręce. Chciałam napisać do Zbyszka, jednak nie miałam odwagi. Po kilku minutach zebrałam w sobie resztkę odwagi i wystukałam wiadomość: "Hej Zibi. Jak tam Twoja noga?". Wysłałam i z niecierpliwością czekałam, czy odpisze. Po chwili nadszedł sms. "A obchodzi Cię to? Już lepiej, ale nie będę mógł grać przez kilkanaście tygodni. Trener chce mi załatwić kosztowną rehabilitację. Być może za granicą."
Odczytałam szybko wiadomość. Było mi go szkoda. Nagle wpadłam na pewien pomysł. Gdy Iza była kontuzjowana rehabilitował ją pewien lekarz z Trójmiasta. Był to podobno jeden z najlepszych lekarzy w Polsce. Wyszłam z szatni. Zauważyłam Olka, który siedział na ławce przed szatniami. Usiadłam obok niego.
-Masz może jakiś namiar na tego lekarza, który leczył Izę?
-Mam. - wyciągnął swoją komórkę i zaczął szukać numeru. - Dla Zbyszka, zgadza się?
-Tak. Chcę mu jakoś pomóc.
-Dora, ja wiem, że między wami coś było.
Spojrzałam na niego. Byłam zdziwiona. Skąd on o tym wiedział?
-Ale skąd...
-Domyśliłem się. Widziałem Twoją reakcję, gdy leżał wtedy na boisku. Widać było, że się przejęłaś tym. A potem w szpitalu byłaś strasznie zdenerwowana. Zresztą sama mi mówiłaś, że kogoś masz, a Zbychu wygadał się kiedyś, że spotyka się z pewną brunetką. Poskładałem to w całość i doszedłem do wniosku, że coś was łączyło.
Opowiedziałam Olkowi historię moją i Bartmana. Doradził mi, żebym z nim pogadała i powiedziała prawdę. Uśmiechnęłam się i mu podziękowałam. W tym samym czasie dziewczyny i sztab szkoleniowy pojawili się w łódzkiej hali. Trener podszedł do mnie i naszego fizjoterapeuty. Zapytał co z Zibim. Alessandro dał mi numer do włoskiego lekarza. Powiedział, że skoro nie gram to mogę pojechać do Bełchatowa i dać Bartmanowi i trenerowi Kowalowi namiary na lekarzy, do których zdobyłam numery. 




************

Wsiadłam do taksówki i pojechałam do Bełchatowa. Byłam zdenerwowana. Weszłam do hotelu, w którym zatrzymali się zawodnicy z Rzeszowa. Koło recepcji spotkałam Łukasza Perłowskiego.
-Cześć Dorka. - powiedział środkowy Asseco Resovii.
-Hej Perła. Gdzie mogę znaleźć Andrzeja?
-Trzecie piętro, pokój 57.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się i weszłam do windy.
Kliknęłam numer 3. Winda ruszyła. Zatrzymała się na 3 piętrze. Wysiadłam z niej i ruszyłam korytarzem szukając pokoju numer 57. Zapukałam do drzwi. Usłyszałam: "Proszę!" i weszłam do środka. Trener Andrzej Kowal rozmawiał właśnie z Jackiem Rusinem, fizjoterapeutą rzeszowskiego klubu. Na łóżku siedział Zbyszek. Mężczyźni widocznie dyskutowali o kontuzji atakującego.
-Cześć Dorotka - przywitał się ze mną Andrzej. - Coś się stało?
-Nie, ja tylko chciałam Ci to dać - powiedziałam i dałam mu kartkę z numerami i nazwiskami lekarzy. Spojrzał na mnie pytająco. - Olek Bielecki dał mi namiar na lekarza, który uchodzi za jednego z najlepszych rehabilitantów.
-A ten drugi numer? - zapytał zaciekawiony Jacek, który zabrał karteczkę trenerowi.
-Ten drugi dał mi Alessandro. To numer do włoskiego specjalisty, który też zajmuje się rehabilitacją. 
-A nie wiesz może, który lekarz bardziej się opłaca? - zapytał Andrzej.
-Z tego, co wiem ten pierwszy leczył Izę Bełcik, której lekarze nie dawali szans na grę w tym sezonie. Wystarczyły mu trzy miesiące na postawienie jej na nogi. Ten włoski  jest dobry, ale oczekuje dużego wynagrodzenia. Alessandro powiedział, że raczej niemożliwe jest załatwić u niego leczenie, ale warto spróbować. 
Zbyszek chciał wstać, żeby zobaczyć numery do lekarzy, jednak Jacek nakazał mu siedzieć. 
-Dobra, zaraz sprawdzimy ich. Dorka, możesz zostać z Zibi i przypilnować go, żeby nie wstawał? Nie może przeciążać nogi i musi ograniczyć chodzenie do minimum. - powiedział trener.
-Andrzej nie przesadzaj. Nie potrzebuję niańki - warknął ZB9.
-Nie dyskutuj - odpowiedział Kowal. - Dorotka, to jak? - zwrócił się do mnie. - Zostaniesz?
-Dobrze. - odpowiedziałam, bo co miałam zrobić? Wiedziałam, że czas, który spędzę z Bartmanem w jednym pokoju nie będzie najmilszy.
Fizjoterapeuta i trener wyszli z pokoju. Nastała grobowa cisza. Nie miałam odwagi się odezwać do siatkarza. Usiadłam w fotelu i czekałam, aż mężczyźni wrócą. 
-Po co to zrobiłaś? - zapytał Zibi.
-Niby co?
-Po co tu przyjeżdżałaś?
-Zbyszek, chciałam Ci tylko pomóc... - nie dokończyłam, ponieważ ZB9 mi przerwał.
-Po tym wszystkim, co się między nami stało? Po cholerę przyłaziłaś na ten mecz, potem do szpitala, a teraz tu? - krzyczał, a ja nie miałam mu odwagi mu odpowiedzieć, że go kocham. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
-Zrozum, że chciałam Ci pomóc. Wystraszyłam się, gdy upadłeś wtedy na boisko. Zbyszek, ja... Ja nadal coś do Ciebie czuję. - powiedziałam cicho. Łzy spływały mi po policzkach. Popatrzyłam na Zibiego. Był wkurzony. Zorientowałam się, że chce wstać i wyjść z pokoju. - Nie wstawaj.
Podeszłam do niego i próbowałam go przekonać, żeby usiadł. Położyłam ręce na jego ramionach i chciałam go powstrzymać. W pewnej chwili Bartman stracił równowagę. Miał szczęście, że za nim stało łóżko. Upadając Zbyszek niechcący pociągnął mnie za sobą. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Brunet patrzył się w moje oczy. Zbliżyłam swoją twarz do jego. Gdy nasze usta niemal się stykały, siatkarz odwrócił głowę.
-Nie mogę. - powiedział. 
Zrobiło mi się smutno. Poczułam w gardle wielką gulę. Mój podbródek zaczął drżeć. Rozpłakałam się. Wtuliłam się w koszulkę Bartmana. O dziwo mnie nie odepchnął. Uspokoiłam się po kilku minutach. Na bluzce ZB9 zostały czarne ślady mojego tuszu do rzęs. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Nie patrzyłam już na Zibiego. Przysunął się do mnie i zwrócił moją twarz w jego stronę. Swoimi kciukami starł łzy z moich policzków, po czym przytulił mnie do siebie. Brakowało mi tego. Wtuliłam się w niego i wdychałam zapach jego perfum. Chwilę później do pokoju wszedł trener i powiedział, że mogę już wracać. Pożegnałam się z Andrzejem, a do Bartmana rzuciłam krótkie: "cześć" i wróciłam do Łodzi.


czwartek, 27 grudnia 2012

Mała korekta

Pewnego dnia przejrzałam mój blog i uświadomiłam sobie, że w przedstawieniu postaci umieściłam tylko Dorotkę. Mój błąd został już poprawiony i w poście BOHATEROWIE znalazł się również ZB9 :)
Przepraszam za błąd.
Z pozdrowieniami - atomowkawilk

niedziela, 23 grudnia 2012

Ja wrócę



Minęły dwa tygodnie. Zbyszek wyjechał, a ja zostałam sama. Rano siłownia, w południe trening, wieczorem trening i tak 6 dni w tygodniu. Zibi dzwoni codziennie, jednak brakuje mi go strasznie. Filip wydzwania do mnie, jednak nie powiedziałam o tym Bartmanowi. Na szczęście mój eks od chwili bójki ze Zbyszkiem nie nachodził mnie więcej. Siedziałam wygodnie na kanapie, zajadałam kanapki i oglądałam "Doktora House'a". Ktoś zadzwonił do drzwi. Podniosłam się z kanapy i poszłam otworzyć. Takiego gościa się nie spodziewałam...
-Co ty tu robisz? - krzyknęłam i próbowałam zatrzasnąć drzwi, jednak bezskutecznie.
-Wróciłem kochanie. Tęskniłaś? - powiedział mój gość.
-Szczerze? Ani trochę. Wynoś się i daj mi spokój! - krzyczałam na Filipa. Mój były złapał mnie za nadgarstki i wparował do mieszkania. Bałam się. Cholernie się go bałam zwłaszcza po tym, jak pobił Zbyszka.
-Co ten siatkarz tutaj robił? Nie mów mi, że jesteście razem. 
-A nawet jeśli jesteśmy to nic Ci do tego! - krzyknęłam i próbowałam się wyrwać, jednak na próżno. Filip był za silny. Przycisnął mnie z całej siły do ściany, zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Od razu odwróciłam głowę w drugą stronę. Wściekły Filip powiedział:
-Pamiętaj, że ja wrócę. Nie podaruję tego ani tobie ani Bartmanowi! I nie próbuj uciekać, bo znajdę Cię. Znajdę Cię nawet na końcu świata, a wtedy pożałujesz tego, co zrobiłaś.
Wyszedł. A ja osunęłam się na ziemię i pozwoliłam, aby łzy spływały mi po policzkach rozmazując przy okazji mój makijaż...



*********

Dwie godziny później zadzwonił do mnie Zbyszek. Ja nadal byłam przerażona tym, co stało się tego dnia i co powiedział mi Filip. 
-Mysza, wszystko w porządku? - zapytał Zibi. Przypomniałam sobie wyraz twarzy mojego eks i rozpłakałam się do słuchawki. - Ej, Mysza co się stało? - Nie odpowiedziałam. Rozłączyłam się. Uznałam, że tak będzie dla niego lepiej. Postanowiłam ograniczyć kontakty z Bartmanem do minimum. Nie chciałam, żeby Filip mu coś zrobił. Poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Po pół godzinie wyszłam z wanny i udałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i usnęłam.



**********

Obudziłam się o 2 w nocy. Ktoś dobijał się do mojego domu. Przestraszyłam się. Myślałam, że to Filip. Podeszłam do drzwi. 
-Dorota wiem, że nie śpisz. Otwórz, to ja. - usłyszałam znajomy mi głos. Przekręciłam zamek w drzwiach i rzuciłam się Zbyszkowi na szyję. Po chwili trwania w jego szczelnym uścisku puściłam go i weszliśmy do mieszkania. 
-Mysza, co się stało? Dlaczego się rozłączyłaś? Myślałem, że coś Ci się stało.
-Wszystko w porządku. Nie musiałeś przyjeżdżać.
-Nie miałem daleko. Mamy zgrupowanie w Bydgoszczy. Przestraszyłem się, gdy rozpłakałaś się i rozłączyłaś. Był tu Filip?
-Nie. - skłamałam. Kłamałam mu w żywe oczy. Nie przyszło mi to łatwo, jednak nie chciałam, żeby dowiedział się o wizycie mojego byłego.
-Nie kłam Mysza. 
-Ale naprawdę. Przysięgam, mówię prawdę. - powinni mi dać medal za łganie prosto w oczy. - Chodźmy spać. - powiedziałam i pociągnęłam go w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku, a Zbyszek się rozbierał. Położyłam się na boku. Po chwili poczułam rękę Zibiego na moim brzuchu. Złapałam go za nią i usnęłam.



********

Wstałam o 9. Zbyszka już nie było w łóżku. Dla jego bezpieczeństwa postanowiłam, że dziś zerwie z nim. Nie chciałam mu nic mówić o Filipie i o tym, że mi groził. Weszłam do kuchni. Na stole czekały na mnie naleśniki z dżemem. 
-Hej Słońce - powiedział Zibi i chciał mnie pocałować, jednak odwróciłam głowę. - Co jest? - zapytał zdziwiony moją reakcją.
-Nic. Źle się czuję. Nie mogłam w nocy spać. - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. 
Naprzeciwko mnie usiadł Bartman. Po 15 minutach talerz, na którym leżały naleśniki został pusty.
-Możemy porozmawiać? - zaczęłam niepewnie. Zbyszek popatrzył na mnie. - Przemyślałam wszystko i uznałam, że będzie dla nas lepiej, gdy przestaniemy się spotykać. - twarz Bartmana przybrała tak srogi wyraz, że gdyby mógł zabijać wzrokiem z pewnością leżałabym już martwa. - Zrozum Zibi, nie pasujemy do siebie. Będzie lepiej, gdy każde z nas pójdzie swoją drogą - wypowiadając te słowa starałam się opanować drżenie mojego głosu. Nie udało się. Po policzku spłynęła mi pierwsza łza, a później druga, trzecia...
-Powiedz mi jedno: dlaczego? Dlaczego dopiero teraz? Zrobiłem coś nie tak? Odpowiedz! - krzyknął, aż podskoczyłam. Nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Chwilę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Pozwoliłam mu odejść. Tak po prostu, bez pożegnania... 



---------------------------------------
Hej! Mam pytanie: ktoś w ogóle to czyta? Postanowiłam sama przeczytać mojego bloga i uważam, że jest on beznadziejny. Może się mylę, ale rozdziały nie wyglądają tak, jak sobie to zaplanowałam...
A przy okazji życzę Wam z całego serca zdrowych, spokojnych i ciepłych świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie rodziny i znajomych, dużo szczęścia, spełnienia marzeń, dużo dużo zdrowia, bo to jest najważniejsze i ogrom emocji, które przyniesie nam w 2013 roku siatkówka :)
Wesołych Świąt! Z pozdrowieniami atomowkawilk :)


czwartek, 20 grudnia 2012

Dorotka! Kocham Cię!


Po ponad godzinnym przechadzaniu się ulicami Sopotu weszliśmy do małej kawiarni. Zamówiliśmy kawę oraz ciasto i czekaliśmy, aż kelnerka przyniesie nam nasze zamówienie. 

-Zbyszek, mogę Cię o coś prosić? -zapytałam w pewnym momencie.
-Pewnie.
-Czy... czy możemy na razie nie mówić nikomu, że jesteśmy razem? - Zibi popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-A to dlaczego?
-Wszyscy wiedzieli, że niedługo mam wyjść za mąż. Gdyby ktoś dowiedział się o tym, że teraz jesteśmy parą ludzie zaczęliby plotkować, że mieliśmy romans i rzuciłam Filipa dla Ciebie. Nie chcę być bohaterką plotki, która w krótkim czasie obiegnie całą Polskę. 
-Dobrze, skoro chcesz. - powiedział i wysilił się na krzywy uśmiech. Tymczasem kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. Jednak po Jego minie wiedziałam, że nie jest zadowolony. Po posiłku, Zbyszek zapłacił za zamówienie i wyszliśmy. Kierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. 





********
Zibi usiadł na kanapie i włączył telewizor. Wzięłam sok i dwie szklanki. Położyłam je na ławie. Usiadłam koło Bartmana. 
-Zły jesteś? 
-Nie- odpowiedział sucho.
-Przecież widzę. 
-Wydaje ci się.
Spuściłam wzrok. Podczas tej krótkiej wymiany zdań Zbyszek ani razu na mnie nie popatrzył. Dobrze wiedziałam, że nie jest zadowolony z tego, co mu powiedziałam w kawiarni. Po kilkunastu minutach milczenia. Bartman objął mnie ramieniem i odwrócił głowę w moją stronę. Nadal gapiłam się w podłogę. Poczułam jego usta na mojej szyi, a chwilę później cicho pisnęłam.
-Powaliło Cię Bartman? - powiedziałam odpychając go od siebie po tym, jak ugryzł mnie w ucho. Spojrzałam na niego. Jego to bawiło. Chwyciłam w ręce poduszkę i rzuciłam nią w niego. Trafiłam wprost w jego głowę. Zibi w jednej chwili zmienił wyraz twarzy i już się nie śmiał. Zerwałam się z kanapy i zaczęłam uciekać, jednak on był szybszy. Zbyszek złapał mnie i przerzucił sobie przez ramię. 
-Bartman! Postaw mnie na ziemię! Bo Ci coś zrobię! - zagroziłam mu. Jednak on z moich gróźb nic sobie nie zrobił. Klepnął mnie w tyłek, a ja odpowiadając na jego 'cios' walnęłam go pięścią w plecy. Podszedł do kanapy i zrzucił mnie na nią. Bartman 'zawisł' nade mną, jednak mnie nie pocałował. Patrzył się jedynie w moje oczy. Nie potrafiłam tak długo wytrzymać i wpiłam się w jego usta. Jednak pocałunek przerwał mój telefon. 
-Nie odbieraj - powiedział Zbyszek. Pocałowałam go jeszcze raz i wstałam z kanapy. Zdążyłam tylko zauważyć, jak mój towarzysz przewraca oczami. Podeszłam do szafki, na której leżał telefon. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Dorotka! Kocham Cię!
-Filip nie dzwoń do mnie więcej. - na słowo "Filip" Bartman zerwał się z kanapy i próbował mi wyrwać komórkę.
-Spójrz przez okno. - powiedział głos w słuchawce. Podeszłam do okna i odsłoniłam firankę. Przed moim mieszkaniem stał nie kto inny, jak mój były narzeczony. Ledwo trzymał się na nogach. Z pewnością był pijany. - Dorota! Kocham Cię! Chodź tu! 
-Nigdzie nie idź! - powiedział Zibi podchodząc do mnie. Objął mnie w pasie i również spoglądał przez okno.
-Nie mam takiego zamiaru. - odpowiedziałam mu. 
-Dorota! Chodź tu do cholery! - krzyczał z dołu Filip.
-Nigdzie nie idę! - krzyknęłam mu. Wyswobodziłam się z uścisku Bartmana i odeszłam od okna. Zbyszek zasłonił okno firanką i nastawił wodę na herbatę. Nalałam sobie soku do szklanki. Wypiłam napój w krótkim czasie. Po chwili dało się słyszeć walenie w drzwi. Przestraszyłam się.
-Dorota! Otwieraj! Wiem, że tam jesteś! - spojrzałam z przerażeniem na Zibiego. Po powrocie ze spaceru zapomniałam zamknąć drzwi na klucz. Podszedł do drzwi, jednak Filip był pierwszy. Popatrzył na Zbyszka.
-To twój kochanek? - powiedział i zaśmiał się kpiąco. - Zdradzałaś mnie z nim? Przyznaj się! - zaczął wydzierać się. Bałam się go, jak cholera.
-Wynoś się stąd - powiedział ZB9 do mojego byłego. Podszedł do niego, żeby go wyprowadzić. Jednak Filip zamachnął się i uderzył go pięścią w nos. W tej samej chwili dało się słyszeć mój krzyk. Popatrzyłam na Bartmana, który złapał się za nos, z którego leciała krew. Gdy Filip się odwrócił do mnie i zaczął zmierzać w moim kierunku Zbyszek podszedł do niego i oddał cios. A ja? Ja stałam obok kanapy i ryczałam, jak głupia. Bałam się, że mój były zrobi coś Zibiemu. Jednak Bartman po uderzeniu Filipa złapał go za kurtkę i wyprowadził siłą z mieszkania, po czym zamknął drzwi na klucz. Podbiegłam do Zbyszka. 
-Przepraszam cię za niego. Nie wiedziałam, że jest zdolny do takich rzeczy - łzy rozmyły mi cały makijaż. Pobiegłam do łazienki. Wzięłam czysty ręcznik. Bartman usiadł na krześle. Dałam mu ręcznik. Przyłożył go sobie do nosa. Otworzyłam szafkę i wyjęłam woreczek na lód, który napełniłam zamrożoną wodą. Położyłam woreczek na karku Bartmana. Zbyszek słysząc, że nadal płaczę posadził mnie sobie na kolanach. Wtuliłam się w niego, a moje łzy wsiąkały w jego koszulkę. 

wtorek, 11 grudnia 2012

Myliłem się


Od tamtej pamiętnej nocy minęły 2 tygodnie. Zbyszek nie odzywał się do mnie, chociaż dzwoniłam do niego, pisałam smsy, e-maile, próbowałam dosłownie wszystkiego. Jednak w ciągu dwóch dni straciłam i narzeczonego i przyjaciela. Co bolało bardziej? Nie umiem powiedzieć. Nie zdziwił mnie fakt, iż Filip nie skontaktował się ze mną. Ciężko mi było mówić wszystkim, że nie jesteśmy już razem. Ale trudno. Czas mija i trzeba iść dalej.



*******

Dziś Lotos Trefl Gdańsk podejmuje u siebie Asseco Resovię Rzeszów. Postanowiłam wybrać się na ten mecz. Liczyłam na to, że uda mi się złapać Bartmana i porozmawiać z nim. Na spotkanie plusligi poszłam w towarzystwie naszego fizjoterapeuty Olka Bieleckiego, Sieki, Pauliny Maj, Gosi Kożuch i Coriny Ssuschke. Rzeszowianie prowadzili już 2:0. W pewnym momencie na wielkim telebimie zobaczyłam swoją twarz. Mimowolnie uśmiechnęłam się i razem z dziewczynami i Łysym pomachaliśmy do kamery. Spojrzałam na boisko. Zibi patrzył się w moją stronę. Musiał zobaczyć mnie na tym telebimie. Z racji tego, że siedzieliśmy tuż przy barierkach oddzielających trybuny od boiska zobaczyłam w jego oczach smutek, a jednocześnie radość. Mecz skończył się wynikiem 3:1 dla Rzeszowa. Gdy zawodnicy poszli do szatni pożegnałam się z dziewczynami i Olkiem i powiedziałam im, że wrócę sama. Skierowałam się w stronę szatni. Byłam zdenerwowana. Czekając na Zbyszka miałam czas przemyśleć to, co mu powiem. Przez ostatnie 2 tygodnie nie myślałam o niczym innym, tylko o nim. Zrozumiałam, że mi na nim zależy. Że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Zauważyłam, że wszyscy zawodnicy wyszli już z szatni. Wśród nich nie było Bartmana. Stał w drzwiach i gapił się na mnie.
-Musimy pogadać - powiedział oschle, złapał mnie mocno za rękę i wciągnął do środka.
-Ałaaa, to boli - syknęłam z bólu. Zibi miał mnóstwo siły, a jego paznokcie wbijały się w moją skórę. Po chwili posłuchał mnie, a następnie zamknął drzwi szatni. - Bo ja... ja przyszłam tutaj, bo chciałam właśnie z Tobą porozmawiać. 
-Więc słucham. Co masz mi do powiedzenia - powiedział i wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami, za którymi tak bardzo tęskniłam.
-Wiem, że zapewne mnie wyśmiejesz i mi nie uwierzysz, ale to co Ci powiem jest prawdą. Przez te 2 tygodnie próbowałam się z Tobą skontaktować na wszystkie sposoby. Nie przyniosło to żadnego skutku. Myślałam, że może sam zadzwonisz. Nic. Czekałam na próżno i wciąż wierzyłam, że w końcu na moim wyświetlaczu ukaże się napis: Zbyszek. Ale nie. Myślałam, że zależy Ci na mnie, że czujesz coś do mnie. Sam mi to przecież powiedziałeś. Ale przez te dwa tygodnie nie zrobiłeś nic. Nie wysłałeś nawet cholernego smsa - mówiłam, a łzy spływały po moich policzkach. Na ich widok mina Bartmana troszkę złagodniała. - Czekając na jakąkolwiek wiadomość od Ciebie uświadomiłam sobie, że tak naprawdę zależy mi na Tobie. I to bardzo. Tak, uprzedzę Twoje pytanie. Zakochałam się w Tobie. I to nie po jednej nocy spędzonej razem. Potrzebowałam po prostu czasu, żeby sobie to uświadomić. Proszę Cię, wybacz mi. Nie chciałam, żeby to wyglądało tak, jakbyś był nagrodą pocieszenia za...- nie zdążyłam powiedzieć, bo Zbyszek wpił się w moje usta. Byłam szczęśliwa. 
-Wierzę Ci. Myślałem, że jeśli ograniczę kontakt z Tobą to wyjdzie mi to na dobre. Myliłem się. Teraz wiem, że kocham Cię najbardziej na świecie. A Ty utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że to uczucie jest odwzajemnione. 
-Zbyszek, kocham Cię. Dasz nam szansę?
-To chyba ja powinienem zapytać - powiedział i uśmiechnął się. Pocałowałam go. Dałam mu chyba wystarczająco jasną odpowiedź.




*******
Razem ze Zbyszkiem poszliśmy do mojego mieszkania. Uprosił trenera o możliwość nocowania poza hotelem i pozostanie w Trójmieście jeszcze przez 2 dni. Weszliśmy do mieszkania. Gdy tylko przekroczyliśmy próg Bartman wpił się zachłannie w moje usta. Nasze ubrania zaczęły lądować na podłodze. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Na oślep zmierzaliśmy do sypialni. Zbyszek położył mnie na łóżku. Jego usta zjechały na moją szyję, by następnie mogły bez przeszkód zjechać na brzuch. Zibi sprawnie pozbył się mojej bielizny. Nie byłam mu dłużna. Po kilku minutach Bartman wszedł we mnie. Wbiłam swoje paznokcie w jego plecy. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Nawet z Filipem. Zbyszek położył się obok mnie. Próbowaliśmy wyrównać nasze oddechy. Sama nie wiem kiedy usnęłam.




*******
Obudziłam się o dziewiątej. Zibi jeszcze smacznie spał. Wzięłam z szafy ubrania i poszłam wziąć długi prysznic. Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki. Po mieszkaniu walały się ubrania moje i Zbyszka. Pozbierałam je i wsadziłam do pralki. Postanowiłam zrobić na śniadanie grzanki z dżemem. Około 10 posiłek był gotowy. Bartman zszedł zaraz po tym, jak skończyłam przyrządzać śniadanie. Pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się.
-Jesteś aniołem - powiedział i zabrał się za zajadanie grzanek. Nie powiem, zarumieniłam się i również się uśmiechnęłam. Posprzątałam po śniadaniu i usiadłam na kanapie, aby obejrzeć coś w telewizji. Zbyszek poszedł w moje ślady i zajął miejsce obok mnie. Po kilku minutach skakania z kanału na kanał w końcu znudzony Bartman powiedział:
-Ubieraj się. Idziemy na spacer.
Wykonałam jego polecenie. Przechadzaliśmy się wąskimi uliczkami. Cieszyłam się z takiego obrotu wydarzeń. Nie żałuję, że zerwałam z Filipem, ani tego, że przespałam się ze Zbyszkiem. Powoli zaczęłam sobie uświadamiać, że te dwa wydarzenia były dla mnie najważniejsze w życiu.

niedziela, 9 grudnia 2012

Powiem Ci prawdę


Z perspektywy Zbyszka


Dorota wsiadła do mojego samochodu i od razu usnęła. Postanowiłem wrócić do Rzeszowa, a następnego dnia odwieść Myszę do Mielca. Gdy podjechaliśmy pod osiedle, na kórym mieszkam Dorota nadal spała. Nie chciałem jej budzić. Wysiadłem z samochodu. Wziąłem ją na ręcę i skierowałem się w stronę domu. Położyłem Dorotę w moim łóżku, a sam postanowiłem przespać się na kanapie. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Gdy wróciłem do sypialni, żeby zobaczyć czy Dorota śpi jej tam nie było. Skierowałem się w stronę kuchni. Mysza siedziała na blacie kuchennym i śpiewała hit Piaska.
-Oooo, Zibi, chodź, przytul, przeeebacz - zaśpiewała i rozłożyła szeroko ręcę w geście, że chce, żebym ją przytulił. Podszedłem do niej i spełniłem jej prośbę. Po kilku sekundach uwolniłem ją z uścisku i oparłem się rękami o blat, tak że Dora była pomiędzy nimi. Pocałowałem ją w policzek i...



Z perspektywy Doroty


-Oooo, Zibi chodź, przytul, przeeebacz- zaśpiewałam i rozłożyłam szeroko ręce, aby mnie przytulił. Podszedł do mnie i spełnił moją zachciankę. Zagapiłam się na zdjęcie, które stało po mojej lewej stronie na stoliku. Zbyszek po chwili oparł się o blat i delikatnie pocałował mnie w policzek. Odwróciłam głowę w jego stronę tak niefortunnie, że nasze usta spotkały się. O dziwo Bartman nie przerwał pocałunku. Całował mnie coraz zachłanniej. Położył jedną rękę na mojej talii, a drugą gładził moje plecy. Nie byłam mu dłużna. Moja lewa dłoń zatopiła się we włosach bruneta, a prawa spoczęła na jego policzku. Muszę przyznać, że Zbyszek całował zdecydowanie lepiej od Filipa. Nigdy nie pomyślałam, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji. W tym czasie ręka Zibiego powędrowała pod moją bluzkę. Oplotłam swoimi rękoma jego szyję, a nogi zacisnęłam w jego pasie. Bartman złapał mnie za tyłek i zaniósł do sypialni. Pomimo, iż byłam pijana pamiętam dokładnie, co stało się tamtej nocy...





***********
Obudziłam się po 9 rano. Rozejrzałam się dookoła. Dopiero po chwili zajarzyłam, gdzie się znajduję i do czego doszło poprzedniej nocy. Miałam wyrzuty sumienia. Nie czułam nic do Bartmana. Z mojej strony byliśmy tylko przyjaciółmi. Wiedziałam, że będziemy musieli o tym porozmawiać prędzej czy później. Odwróciłam się, ale ku mojemu zdziwieniu mój wzrok nie spostrzegł Zbyszka. Ubrałam na siebie koszulę Zibiego i wyszłam z pokoju. Napiłam się wody. W kuchni na stole leżała kartka. "Nie gniewaj się Mysza. Musiałem iść na trening. Wracam o 12. Zbyszek". Wyrzuciłam liścik do kosza. Podeszłam do lodówki. Byłam strasznie głodna. Zjadłam musli i postanowiłam wziąć długą kąpiel. Około 11 wyszłam z łazienki i postanowiłam trochę posprzątać po naszej nocnej zabawie. Bowiem Bartman kierując się do sypialni zrzucił z szafki wszystkie książki, a nasze ubrania były porozwalane po całym mieszkaniu. Kilka minut później włączyłam TV. Leciała akurat powtórka wczorajszego meczu Stal Mielec-Atom Trefl Sopot. Postanowiłam go obejrzeć, żeby się nie nudzić, choć dobrze wiedziałam, jak on się potoczył. Nie zauważyłam kiedy do mieszkania wszedł Zbyszek.
-Cześć Mysza. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Hej Zibi. Możemy porozmawiać?
-Zapewne o tym, co zaszło w nocy - bardziej stwierdził, niż zapytał 
-Tak. To nie powinno było się zdarzyć. Jesteś moim przyjacielem i nie chcę, żeby to między nami coś zmieniło. - powiedziałam, jednak Bartman poczerwieniał ze złości. Chyba nie takich słów się spodziewał.
-Czyli zabawiłaś się mną? Byłem tylko pocieszeniem po Filipie?
-Nie, przecież wiesz, że to nie tak. Wiesz, że byłam pijana i...
-Ale twoje upojenie alkoholowe jakoś nie przeszkadzało Ci, gdy się ze mną pieprzyłaś - powiedział podniesionym tonem. Prawie krzyczał, a co ja mu mogłam powiedzieć? Masz rację? To była jednorazowa przygoda? To był błąd? Szukałam frajera, który pocieszy mnie po zerwaniu zaręczyn?- Powiem Ci prawdę. Od dawna mi się podobałaś. Miałem nadzieję, że po tej nocy coś między nami się zmieni, że zauważysz, jakim uczuciem Cię darzę. Ale nie, Ty wolałaś igraszki w łóżku, jako pocieszenie po zdradzie narzeczonego. Co masz mi do powiedzenia? - zapytał i popatrzył na mnie. Rozpłakałam się, ale nie umiałam mu tego wyjaśnić.
-Przepraszam Cię. - powiedziałam, zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam z mieszkania. 
Zamówiłam taksówkę. Wróciłam do Mielca. Zabrałam swoje rzeczy z hotelu i wymeldowałam się. Byłam zła na siebie, że wykorzystałam swojego przyjaciela. Nie wiem, czy to co zrobiłam oznacza koniec naszej przyjaźni. Może kiedyś mi to wybaczy...

czwartek, 6 grudnia 2012

Mysza, przystopuj


Dotarliśmy do hotelu. Dziewczyny wraz ze sztabem miały tego samego dnia wracać do Sopotu. Ja zeszłam do recepcji i przedłużyłam rezerwację pokoju. Pożegnałam się z koleżankami z zespołu i poszłam do siebie. Przebrałam się i postanowiłam zaszaleć tego wieczoru. 

***********

Zamówiłam taksówkę, która przyjechała po 5 minutach. Pojechałam do najbliższego klubu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z auta. Weszłam do klubu. Za czasów, gdy mieszkałam w Mielcu był to mój ulubiony klub w mieście. Leciała akurat piosenka P!nk "Fucking Perfect". Wszystkie pary zgromadzone na parkiecie tańczyły przytulańca. Zrobiło mi się trochę smutno, jednak postanowiłam dziś się zabawić i nie myśleć o Filipie. Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Dawno nie piłam alkoholu, dlatego opróżniłam zawartość szklanki w kilkanaście sekund.
-Jeszcze raz to samo, proszę - powiedziałam, a barman realizował moje zamówienie.
-Hej Mysza.
Tylko jedna osoba zwracała się tak do mnie. Mój kolega po fachu, a prywatnie także przyjaciel. Konkretnie Zbyszek Bartman. 
-Cześć Zibi - uśmiechnęłam się do niego i chwilę po tym utonęłam w objęciach bruneta.
-Dawno Cię nie widziałem. Słyszałem, że zerwałaś z Filipem - powiedział, a mi uśmiech zszedł z twarzy.
-No, widzę że moja siostra nie potrafi trzymać języka za zębami - byłam pewna, że to Agata wypaplała Zbyszkowi informację o zerwaniu zaręczyn. Moja starsza siostra zawsze chciała, żebyśmy razem z Bartmanem byli parą.
-Jestem jej za to bardzo wdzięczny - wyszczerzył się. - Chodź!
Złapał mnie za rękę i pociągnął gdzieś w tłum sali. Chwilę później siedzieliśmy w jednej z loży. Mogłam spokojnie dokończyć mojego drinka. Spożywałam napój w niespodziewanie zawrotnym tempie. 
-Mysza, przystopuj trochę.
-Daj spokój. Raz na jakiś czas można chyba poszaleć. A jak Ci się układa z Aśką?
-Nie jest za kolorowo. Ciągle ma do mnie pretensje, że poświęcam jej za mało czasu, ciągle jestem na treningach. Pewnego dnia nie wytrzymała i wyprowadziła się do Warszawy.
-Ona tam studiuje?
-Niby tak. Ale wydaje mi się, że ma kogoś na boku.
Gdy Bartman opowiadał mi o swoim związku ja w międzyczasie zamówiłam sobie finlandię. Wypiłam alkohol od razu i byłam już nieźle nawalona.
-Zbysiu, ona Cię źle traktuje. Wywinie Ci numer, jak mi Filip. 
-Ile wypiłaś, że się o mnie martwisz?
-Sporo - powiedziałam i przysunęłam się bliżej do Zibiego, co skwitował uśmiechem.
-Mysza chodź już. 
-Nieee, Zbyszek. Zostańmy jeszcze. Prooszę - zrobiłam minę kota ze Shreka.
-Nie zostaniemy. Chodź - złapał mnie za rękę, zapłacił za wszystko i wyszliśmy.


Po kilku minutach przechadzania się po mieleckich ulicach dały mi się we znaki moje biedne, obolałe nogi. No, tak. Założyłam dziś szpilki, więc dlaczego ja się dziwię?
-Zibi, ja chcę do domu. Nogi mnie bolą - jęczałam, jak dziecko, a biedny Zbyszek śmiał się ze mnie i patrzył na mnie z politowaniem.
-Dziwisz się, że Cię nogi bolą? Nie miałaś wygodniejszych butów?
-Miałam, ale pomyślałam, że w tych Ci się spodobam - gadałam już od rzeczy. Gdybym tylko nie była pijana... Zaczęłam śpiewać "Sacrum" Kasi Wilk i Meza, na co Zbyszek zaczął się śmiać. - Uciekam tam z moją całą miłością, wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum. - fałszowałam, a Bartman dalej się ze mnie śmiał.
Podeszliśmy do auta Zibiego.
-I dobrze myślałaś - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. A ja, gdy tylko wsiadłam od razu usnęłam.



&&&&&&&&&&&&&&&
Hej! Wstawiam drugi rozdział historii Dorotki :)
Znowu nie wyszło to tak, jak chciałam. Ale brak weny robi swoje...
Zachęcam do komentowania :)
Z pozdrowieniami atomowkawilk :*

środa, 5 grudnia 2012

To nie tak, jak myślisz


Nazywam się Dorota. Mam 22 lata i mieszkam w Sopocie. Jestem zawodniczką Atomu Trefla Sopot. Po kontuzji Izy Bełcik przejęłam rolę pierwszej rozgrywającej. Nie mam szczęścia w miłości. Trzy miesiące temu zerwałam zaręczyny z Filipem. Był to dla mnie cios, gdy znalazłam go w łóżku z jakąś lalunią..


****************
Filip mieszkał w Mielcu, gdzie spędziłam ostatnie kilka lat. Jednak, gdy dostałam propozycję gry w Sopocie kazał mi ją przyjąć zapewniając, że będzie codziennie dzwonił, odwiedzał w każdy weekend. 
Tego dnia przyjechałyśmy z dziewczynami do Mielca, aby rozegrać mecz z mieleckim klubem. Trener na przedpołudnie dał nam wolne. Postanowiłam zrobić Filipowi niespodziankę, zamówiłam taksówkę i pojechał do niego do domu. Nacisnęłam klamkę i o dziwo drzwi były otwarte. Weszłam do środka. Usłyszałam dziwne odgłosy. Udałam się do sypialni. Widok, który ukazał mi się przed oczami sprawił, że poczułam, że moje serce rozpadło się na drobne kawałki...
-Filip? Co ty....-nie mogłam opanować drżenia głosu. Łzy mimowolnie spływały mi po policzkach.
-Dorotka, skarbie. To nie tak, jak myślisz - powiedział zakłopotany Filip.
Nie miałam ochoty go słuchać. Szybko zdjęłam pierścionek zaręczynowy z palca. Rzuciłam nim w stronę mojego byłego już narzeczonego i jego kochanki. Nigdy w życiu nikt mnie tak nie upokorzył. Kierując się do wyjścia zerknęłam na komodę, która stała w przedpokoju. Było na niej zdjęcie moje i Filipa, z dnia, w którym mi się oświadczył. Chwyciłam je i cisnęłam nim o ziemię i wyszłam. Usiadłam na ławce przed blokiem. Próbowałam się uspokoić i przede wszystkim starałam się nie płakać. O dziwo po kilku minutach moje policzki wyschły, a łzy nie wypływały już z moich oczu. Jedyne, co pozostało to rozmazany makijaż i ten cholerny ból w sercu. Zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała po 10 minutach. Wsiadłam do auta i podałam adres hotelu, w którym nasz zespół się zatrzymał. Kierowca włączył radio. Leciała akurat piosenka "Don't speak".
-Może pan przełączyć na inną stację? - zapytałam czując, że łzy napływają do moich oczu.
Kierowca nacisnął guzik. Tym razem do moich uszu doszły słowa piosenki "Chodź, przytul, przebacz" Piaska. Rozryczałam się na dobre. W hotelu byłam około 12. Poszłam do pokoju, umyłam twarz i przebrałam się na trening. 
-Hej Dorka. - do pokoju weszła Sieka. - Byłaś u Filipa? I ustaliliście kiedy będzie ślub. Już nie mogę się doczekać! 
Starałam się opanować, jednak to było silniejsze ode mnie i znów rozryczałam się, jak dziecko.
-Ewka, nie będzie żadnego ślubu. Zerwałam zaręczyny...
-Dora, Ty do reszty oszalałaś? Dlaczego?
-Przyłapałam go w łóżku z kochanką - powiedziałam i przytuliłam się do przyjaciółki.
-Przepraszam. Spokojnie Dorka. Posłuchaj mnie. Filip to nie koniec świata. Dziś gramy mecz, który decyduje o tym, czy będziemy walczyć o Puchar Polski. Pokaż wszystkim, że nie jesteś słaba i zagraj najlepiej, jak potrafisz. Zrób to dla siebie, dla drużyny, dla trenera, dla mnie...
-Obiecuję Sieka - powiedziałam i pierwszy raz od tamtego momentu, którego najchętniej wymazałabym z pamięci uśmiechnęłam się.


**********
Za pół godziny wychodzimy na boisko. Trener powiedział, że wierzy, że zagram dziś najlepszy mecz w życiu. Gdyby to było takie łatwe. Ale obiecałam Ewelinie, że będę walczyć i się nie poddam. A ja jestem osobą, która dotrzymuje obietnic. Wychodzimy na rozgrzewkę. Po drugiej stronie siatki zauważyłam trenera Grabowskiego i koleżanki z klubu, w którym grałam prawie całą karierę. Podeszłam do nich i się przywitałam. Moja siostra Agata wyściskała mnie, jakby nie widziała mnie co najmniej dwa lata. Nie, jeszcze jej nie powiedziałam o tym, że zerwałam z Filipem. Wróciłam do rozgrzewki. Kilka minut później rozległ się głos gwizdka sędziowskiego. Mecz się rozpoczął. Na trybunach zobaczyłam siatkarzy Asseco Resovii. Chłopaków z Rzeszowa znałam bardzo dobrze. Przyszła kolej na mnie, żebym zagrywała. Prowadziłyśmy 10:4. Postanowiłam się popisać i zaserwować tak, jak do tej pory jeszcze nigdy nie zagrywałam. Podrzuciłam wysoko piłkę, podbiegłam, wyskoczyłam i uderzyłam w piłkę. As serwisowy. I kolejny. Za trzecim razem problemy z przyjęciem miała moja siostra. Z pola serwisowego zeszłam przy stanie 18:5. Słyszałam, jak Klub Kibica z Sopotu krzyczy: "Dorota! Dorota!". Dotrzymałam obietnicy, jaką złożyłam Ewelinie. Zagrałam najlepiej, jak potrafiłam. Zdobyłam zagrywką 7 punktów, 3 blokiem, dwa razy zaatakowałam z drugiej piłki i zaliczyłam jeden punkt obroną. Zdobyłam w sumie 13 punktów! Byłam z siebie dumna i z uśmiechem na twarzy poszłam odebrać statuetkę MVP. Podeszłam do dziewczyn, które zaczęły na znak radości czochrać moje włosy. 
-Dorotka, a gdzie Filip? Zawsze przychodził na mecze - zapytała mnie moja siostra, gdy wyszłam z szatni. Bałam się jej o tym powiedzieć, ale kiedyś i tak będę musiała jej to wyznać.
-Filip mnie zdradził. Przyłapałam go w łóżku z jakąś paniusią. Zerwałam zaręczyny.
Agata nie próbowała mnie pocieszać. Po prostu przytuliła mnie do siebie. Pożegnałam się z nią i poszłam w stronę autobusu. 
-Dziewczyny jestem z Was dumny. W nagrodę daję Wam 4 dni wolnego - w autobusie dało się słyszeć wiwaty na cześć trenera. Wpadłam na pewien pomysł. Podeszłam do trenera.
-Trenerze, mogę zostać w Mielcu? 
-Dorotko, jesteś dorosła nie musisz się mnie pytać. - powiedział, a ja wróciłam na swoje miejsce.



************

Dotarliśmy do hotelu. Dziewczyny wraz ze sztabem miały tego samego dnia wracać do Sopotu. Ja zeszłam do recepcji i przedłużyłam rezerwację pokoju. Pożegnałam się z koleżankami z zespołu i poszłam do siebie. Przebrałam się i postanowiłam zaszaleć tego wieczora. 







&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&& 
Witam Was! Przedstawiam Wam pierwszy rozdział historii Doroty. Nie tak go sobie wyobrażałam, ale nie jestem w stanie napisać nic sensowniejszego :(
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

Bohaterowie



Dorota Wilk

Don't speak 

I know just what you're saying 
So please stop explaining 
Don't tell me 'cause it hurts 
Don't speak 
I know what you're thinking 
I don't need your reasons 
Don't tell me 'cause it hurts 







Zbigniew Bartman



Our memories 
Well they can be inviting 
But some are altogether 
Mighty frightening 

As we die, both you and I 
With my head in my hands 
I sit and cry