czwartek, 6 grudnia 2012

Mysza, przystopuj


Dotarliśmy do hotelu. Dziewczyny wraz ze sztabem miały tego samego dnia wracać do Sopotu. Ja zeszłam do recepcji i przedłużyłam rezerwację pokoju. Pożegnałam się z koleżankami z zespołu i poszłam do siebie. Przebrałam się i postanowiłam zaszaleć tego wieczoru. 

***********

Zamówiłam taksówkę, która przyjechała po 5 minutach. Pojechałam do najbliższego klubu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z auta. Weszłam do klubu. Za czasów, gdy mieszkałam w Mielcu był to mój ulubiony klub w mieście. Leciała akurat piosenka P!nk "Fucking Perfect". Wszystkie pary zgromadzone na parkiecie tańczyły przytulańca. Zrobiło mi się trochę smutno, jednak postanowiłam dziś się zabawić i nie myśleć o Filipie. Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Dawno nie piłam alkoholu, dlatego opróżniłam zawartość szklanki w kilkanaście sekund.
-Jeszcze raz to samo, proszę - powiedziałam, a barman realizował moje zamówienie.
-Hej Mysza.
Tylko jedna osoba zwracała się tak do mnie. Mój kolega po fachu, a prywatnie także przyjaciel. Konkretnie Zbyszek Bartman. 
-Cześć Zibi - uśmiechnęłam się do niego i chwilę po tym utonęłam w objęciach bruneta.
-Dawno Cię nie widziałem. Słyszałem, że zerwałaś z Filipem - powiedział, a mi uśmiech zszedł z twarzy.
-No, widzę że moja siostra nie potrafi trzymać języka za zębami - byłam pewna, że to Agata wypaplała Zbyszkowi informację o zerwaniu zaręczyn. Moja starsza siostra zawsze chciała, żebyśmy razem z Bartmanem byli parą.
-Jestem jej za to bardzo wdzięczny - wyszczerzył się. - Chodź!
Złapał mnie za rękę i pociągnął gdzieś w tłum sali. Chwilę później siedzieliśmy w jednej z loży. Mogłam spokojnie dokończyć mojego drinka. Spożywałam napój w niespodziewanie zawrotnym tempie. 
-Mysza, przystopuj trochę.
-Daj spokój. Raz na jakiś czas można chyba poszaleć. A jak Ci się układa z Aśką?
-Nie jest za kolorowo. Ciągle ma do mnie pretensje, że poświęcam jej za mało czasu, ciągle jestem na treningach. Pewnego dnia nie wytrzymała i wyprowadziła się do Warszawy.
-Ona tam studiuje?
-Niby tak. Ale wydaje mi się, że ma kogoś na boku.
Gdy Bartman opowiadał mi o swoim związku ja w międzyczasie zamówiłam sobie finlandię. Wypiłam alkohol od razu i byłam już nieźle nawalona.
-Zbysiu, ona Cię źle traktuje. Wywinie Ci numer, jak mi Filip. 
-Ile wypiłaś, że się o mnie martwisz?
-Sporo - powiedziałam i przysunęłam się bliżej do Zibiego, co skwitował uśmiechem.
-Mysza chodź już. 
-Nieee, Zbyszek. Zostańmy jeszcze. Prooszę - zrobiłam minę kota ze Shreka.
-Nie zostaniemy. Chodź - złapał mnie za rękę, zapłacił za wszystko i wyszliśmy.


Po kilku minutach przechadzania się po mieleckich ulicach dały mi się we znaki moje biedne, obolałe nogi. No, tak. Założyłam dziś szpilki, więc dlaczego ja się dziwię?
-Zibi, ja chcę do domu. Nogi mnie bolą - jęczałam, jak dziecko, a biedny Zbyszek śmiał się ze mnie i patrzył na mnie z politowaniem.
-Dziwisz się, że Cię nogi bolą? Nie miałaś wygodniejszych butów?
-Miałam, ale pomyślałam, że w tych Ci się spodobam - gadałam już od rzeczy. Gdybym tylko nie była pijana... Zaczęłam śpiewać "Sacrum" Kasi Wilk i Meza, na co Zbyszek zaczął się śmiać. - Uciekam tam z moją całą miłością, wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum. - fałszowałam, a Bartman dalej się ze mnie śmiał.
Podeszliśmy do auta Zibiego.
-I dobrze myślałaś - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. A ja, gdy tylko wsiadłam od razu usnęłam.



&&&&&&&&&&&&&&&
Hej! Wstawiam drugi rozdział historii Dorotki :)
Znowu nie wyszło to tak, jak chciałam. Ale brak weny robi swoje...
Zachęcam do komentowania :)
Z pozdrowieniami atomowkawilk :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz