Po szczerej rozmowie ze Zbyszkiem postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę. Musiałam porozmawiać również z zarządem klubu. Trener nie był zadowolony z obrotu sytuacji, ponieważ w razie rozwiązania umowy, klub zostałby z jedną rozgrywającą. Do końca sezonu pozostał miesiąc. Po konsultacjach z kilkoma lekarzami uzyskałam zgodę na grę w klubie do końca rozgrywek o Mistrzostwo Polski. Zibi się nieźle wkurzył. Uważał, że źle postępuję i uznał, że jestem nieodpowiedzialna.
Musieliśmy zdecydować, co dalej. Uznaliśmy, że będzie najlepiej, że Zbyszek po zakończeniu rehabilitacji wróci do Rzeszowa. Lekarz stwierdził, że potrwa ona minimum trzy tygodnie. Ja musiałam zostać w Sopocie aż do końca sezonu. Zbyszek powiedział, że zaraz po ostatnim meczu, jaki rozegramy przyjedzie po mnie i zamieszkamy w Rzeszowie. Klub chciał przedłużyć z nim kontrakt.
Moi rodzice i siostra ucieszyli się, gdy powiedziałam im, że ja i Zibi jesteśmy razem. Na razie nie mówiłam im o ciąży. Mama chyba dostałaby zawału. Była bardzo religijną kobietą. Pamiętam, że to ona nauczyła mnie pierwszej modlitwy, to ona przyprowadza ka mnie i Agatę w każdą niedzielę do kościoła. Szczerze to bałam się Jej to powiedzieć. Z pewnością uznałaby, że: "To nie po Bożemu". Tata z pewnością nie podzielałby zdania mamy. Ucieszyłby się, ponieważ od dawna chciał być dziadkiem i mówił to Agacie wielokrotnie, odkąd 2 lata temu wyszła za mąż za Adama, który jest piłkarzem ręcznym i gra w Mielcu. Jednak moja siostra i szwagier ogłosili, że na razie nie myślą o dziecku.
Dziś gramy mecz o wszystko z Dąbrową Górniczą. Jeśli wygramy to zostaniemy drugimi, zaraz po Muszyniance finalistkami Mistrzostw Polski 2011/2012. Po sezonie większość dziewczyn odejdzie z Sopotu. Dlaczego? Przez kłopoty finansowe. W trakcie sezonu z Atomu odeszły 3 zawodniczki. Mam nadzieję, że Iza Bełcik zagra dziś dobry mecz i nie będę musiała wchodzić na boisko. Zbyszek czuje się coraz lepiej. Rehabilitacja potrwa jeszcze kilka dni. Czasami Olek Bielecki nas odwiedza i 'dogląda' ZB9.
Mecz rozpoczyna się o 13:30. O 12 wszystkie zawodniczki mają się pojawić na hali. Poszłyśmy na odprawę. Trwała ona prawie pół godziny. Potem mogłyśmy wejść na boisko, żeby przeprowadzić rozgrzewkę. Reszta potoczyła się już bardzo szybko. Pierwszy gwizdek sędziego, pierwsza piłka w powietrzu, pierwszy punkt, pierwsza przerwa, druga przerwa i na tablicy pojawił się wynik 1:0 dla nas. Po pierwszym secie większość osób myślała, że ten mecz pójdzie gładko i szybko. Jednak pozory mylą. Dwa kolejne sety wygrały dąbrowianki. W czwartym dziewczyny dawały z siebie wszystko. Widać było, że zostawiły serca na boisku. Po trudach czwartej partii pokonałyśmy TAURON do 22 punktów. Nadszedł tie-break. Dzięki trudnej zagrywce Dąbrowy wynik zaczął nas miażdżyć. Na tablicy pojawił się wynik 0:8. Każdy by powiedział, że jesteśmy na straconej pozycji. I wtedy stało się coś nieprawdopodobnego. Najpierw dąbrowianki zepsuły zagrywkę - 1:8. Później dzięki dobrej zagrywce udało nam się doprowadzić do remisu. Ostatnia piłka w powietrzu. Wygrałyśmy! Jesteśmy w wielkim finale Mistrzostw Polski. Wygrałyśmy mecz, który praktycznie przegrałyśmy. Teraz czeka nas przeprawa z Muszynianką. Wielką Muszyną, która będzie bronić mistrzostwa wywalczonego rok temu. Będzie trudno, ale po dzisiejszym spotkaniu wierzę w cuda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz