czwartek, 7 lutego 2013

Pożegnanie


Pierwszy mecz w Muszynie przegrałyśmy. Trzy kolejne wygrałyśmy i zostałyśmy Mistrzyniami Polski! Euforia była niesamowita! Nikt nie wierzył, że możemy osiągnąć tak wielki sukces w dość okrojonym sztabie szkoleniowym i kadrowym. Wczoraj padł ostatni gwizdek rozgrywek ligowych w tym sezonie. Dla mnie również ostatni gwizdek na następny sezon. Dziś cały zespół Atomu zbiera się na rynku, aby podziękować kibicom i razem świętować tytuł Mistrza Polski. To właśnie dziś mam wyjawić wszystkim dlaczego nie ujrzą mnie za rok na siatkarskich parkietach. Zbyszek jest w drodze do Sopotu. Uparł się, że jednak po mnie przyjedzie. Spakowałam już walizki i oznajmiłam prezesowi, że jutro moje mieszkanie klubowe będzie już wolne. 


Jesteśmy na rynku w Sopocie. Na spotkanie przyszło bardzo dużo kibiców. Gdy Iza Bełcik, nasz kapitan podziękowała kibicom przyszła kolej na mnie. Wzięłam mikrofon do ręki.
-Cóż, nie wiem od czego zacząć. Może najpierw podziękuję z całego serca wszystkim kibicom, którzy nas wspierali i byli z nami w wielu złych, a także w tych dobrych chwilach. Ja z tego miejsca, niestety muszę się z Wami pożegnać. Nie zobaczycie mnie w przyszłym roku na boisku. Spędziłam w Sopocie najlepszy rok mojego życia. - mówiłam, a głos zaczął mi drżeć. - To tutaj zdobyłam najwięcej doświadczeń przy boku Izy Bełcik, trenera Alessandro Chiappiniego, a także koleżanek z boiska. Chcę podziękować dziewczynom - odwróciłam się w stronę koleżanek z boiska - jesteście naprawdę świetne. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się w tym gronie, ponieważ tworzymy naprawdę wspaniałą dwunastkę. Alessandro - zwróciłam się do trenera - jesteś wspaniałym trenerem. Dzięki tobie zdobyłyśmy to mistrzostwo. Do sukcesu nie wystarczą same siatkarki. Potrzebny jest również ktoś, kto nimi pokieruje. Dziękuję również Olkowi, który dmuchał i chuchał, żebyśmy były zdolne do grania na jak najwyższym poziomie. Dziękuję prezesowi i działaczom Atomu Trefla Sopot, bo gdyby nie oni nigdy bym się tu nie znalazła. Dziękuję również Wam. Wszyscy wiemy, jakie miałyśmy problemy. Jednak Wy nie zwątpiliście w nas. Byliście naszym siódmym zawodnikiem. Ten puchar - wzięłam puchar do ręki i podniosłam do góry - należy także do Was. - powiedziałam, a kibicie zaczęli bić mi brawo i skandowali moje imię. 
Oddałam mikrofon Tomkowi, który był jednym z naszych dziennikarzy. 
-Dorotko, a może wyjawisz nam dlaczego nie będziesz grała w następnym sezonie? - zapytał wyraźnie zaciekawiony i podał mi mikrofon.
-Jestem w ciąży - powiedziałam nieśmiało, a kibice zebrani na rynku zaczęli mi śpiewać 100 lat. Dziewczyny nie wiedziały o tym, że spodziewam się dziecka. Były zaskoczone, ale podeszły do mnie i pogratulowały mi. Miałam łzy w oczach. Tym razem ze szczęścia.
-A zdradzisz nam, kto będzie tatusiem? - zapytała tym razem Kasia Wirkowska, która również była dziennikarką.
Zawahałam się, jednak po chwili odparłam:
-Zbigniew Bartman.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Kopary odpadły wszystkim aż do samej ziemi. Popatrzyłam się na Siekę, która po chwili rzuciła mi się w ramiona. 
-Wiedziałam! Wiedziałam, że w końcu będziecie razem! 
No tak. Wyjawiłam wszystko. Pewnie nieraz zostanę zaatakowana przez jakieś hotki, albo walnięte fanki Zbyszka.
Po godzinie spotkanie dobiegło końca. Pożegnałam się z dziewczynami i sztabem szkoleniowym, co nie przyszło mi łatwo. Gdy wróciłam do domu, Zibi siedział na kanapie. Gdy mieszkał u mnie podczas rehabilitacji dałam mu zapasowe klucze do mojego mieszkania.
-W końcu to wyjawiłaś. - powiedział i pocałował mnie na powitanie.
-Skąd wiesz?
-Paulina Maj i Sieka dzwoniły z gratulacjami.
-A gdzie wszystkie walizki? - zapytałam rozglądając się po mieszkaniu.
-Zaniosłem już do samochodu. Możemy jechać. - powiedział i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi. 
-Poczekaj. Daj mi jeszcze chwilę. - powiedziałam.
-Dobra. Ja idę do samochodu. 
Zibi wyszedł z mieszkania, a ja po raz ostatni przechadzałam się korytarzem, później weszłam do kuchni, salonu, a na końcu udałam się do sypialni. Oparłam się o ścianę. Ciężko było mi się rozstać z tym miejscem. Ale niestety, musiałam. Wyszłam z mojego, byłego już mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam z bloku. Wsiadłam do samochodu Bartmana. 


Oddałam klucze do mieszkania prezesowi. Podziękowałam mu i razem ze Zbyszkiem pojechaliśmy do Rzeszowa. 

1 komentarz:

  1. glowna bohaterka nie powiedziala wlasnym rodzicom o ciazy, a wyjawia to dziennikarzom...

    OdpowiedzUsuń