Polacy w późniejszych meczach pokonali Kubę i Bułgarię. W finale grają z USA. Będzie ciężko, ale myślę, że damy radę. EURO 2012 było dla Polski porażką. Nasi piłkarze nie wypadli zbyt dobrze. Ba, nawet bardzo słabo. Wszyscy liczyli na więcej. Według mnie to powinno być motywacją dla siatkarzy. Niech pokażą, że to oni są lepsi!
-Kurwa mać! - zaklął Adam, gdy Zbyszek zaserwował w siatkę. Iwona posłała mu mrożące krew w żyłach spojrzenie, gdyż nie zdążyła zatkać uszu Dominice.
-Mamusiu, nie martw się. Ja wiem, co to znaczy. - powiedziała dziewczynka. Jej mama zrobiła przerażającą minę.
-Skąd znasz takie brzydkie słowo?
-Kiedyś w zimie, jak byłaś w pracy tata zabrał mnie i Sebastiana na sanki. Tatuś się poślizgnął i przewrócił się i powiedział: kurwa mać.
-Skarbie, nie wolno Ci tak mówić. To bardzo brzydko. A tatuś, jak wróci do domu to mnie popamięta!
I tak wyszło na jaw, skąd mała Ignaczakówna zna tak popularne wśród sportowców słowo. A i biednemu Krzysiowi się dostanie, że używa tego słowa przy dzieciach. Zresztą, niech tylko Bartman spróbuje przeklnąć przy naszej córce to pożałuje. Tak, to będzie dziewczynka. Zibi jeszcze nie wie. Jutro nasi siatkarze przylatują do Warszawy. Pomyślałam sobie, że skoro Agata i Adam wyjeżdżają z Rzeszowa z samego rana to wybiorę się do stolicy, żeby przywitać biało-czerwonych.
Nasza radość po wygraniu Ligi Światowej polskich siatkarzy była nie do opisania. Rozpłakałam się. Dlaczego? Bo mam zwiększoną liczbę chormonów. Nie potrafiłam panować nad emocjami. Byłam dumna, gdy spiker ogłosił, że Zbyszek został najlepszym atakującym. Sebastian i Dominika, gdy usłyszeli, że Igła został wybrany najlepszym libero klaskali i krzyczeli, a Iwona miała w oczach łzy. Po posprzątaniu salonu, w którym przez ostatnie dni oglądaliśmy Złotopolskich wzięłam prysznic i poszłam do sypialni. Miałam się już położyć, gdy rozdzwoniła się moja komórka.
-Mysza, kocham Cię! I nasze maleństwo też. Ale ciebie bardziej. - usłyszałam w słuchawce.
-Zbyszek, jesteś pijany. - powiedziałam ze śmiechem.
-Wydaje Ci się złotko moje kochane.
-Zibi jesteś wstawiony jak złoty ząb.
-No, może trochę. No bo, ale to tego, no że Polak nie wielbłąd i musi pić. - Bartman gadał od rzeczy. - A Ty kochasz Zbysia?
-Pewnie, że kocham mojego Zbyśka.
-Weeee areee the champions my friends. - zawył do słuchawki, aż musiałam odsunąć telefon od ucha.
-Zibi wiesz, śpiewać każdy może, ale nie każdy może tego słuchać.
Obudziłam się o siódmej rano. Agata i Adam robili właśnie śniadanie. Zjadłam kilka kanapek i poszłam wziąć prysznic.
-No Doruś, my się już zbieramy. Dziękujemy, że nas przygarnęłaś na kilka dni i na następny raz zapraszamy do nas. - powiedziała moja siostra i mnie pocałowała w policzek
-Pogratuluj od nas Zbyszkowi. - mój szwagier podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Na pewno pogratuluję. I dziękuję! Szczęśliwej drogi!
-I nawzajem! - krzyknęli Babiczowie.
W Warszawie byłam kilka minut przed trzynastą. Na Okęciu było już sporo fanów. W większości były to kibice płci żeńskiej. Po kilkunastu minutach opóźnienia biało-czerwoni w końcu wyszli, a wszyscy zaczęli krzyczeć: "Polska biało-czerwoni". Pół godziny później zakończyło się oficjalne przywitanie siatkarzy. Zbyszek podszedł do mnie i wpił się w moje usta.
-Jedziemy jeszcze na obiad do premiera. Godzina i jestem z powrotem. Jesteś samochodem?
-Przecież nie przyjechałam tu na hulajnodze. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jedź do moich rodziców, a potem zadzwonię po Ciebie. - jeszcze raz mnie pocałował i odszedł.
-O, Dorotka! - usłyszałam głos mamy Zibiego.
Państwo Bartman ucałowali mnie i zapytali, jak się czuję.
-A na kiedy masz termin?
-Na jedenastego października.
-A planujecie ze Zbyszkiem ślub?
-Nie wiem. To do niego należy pierwszy krok. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?
-Możesz po mnie przyjechać?
-A gdzie jesteś?
-Autokar zawiózł nas z powrotem na Okęcie. I uprzedzę Twoje pytanie. Chcę mieć Cię już tylko na wyłączność, więc jedziemy do domu.
-Już jadę.
Pożegnałam się z rodzicami Zibiego. Gdy przyjechałam na lotnisko i wysiadłam z samochodu Bartman przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
-Tęskniłem za Wami. - powiedział i położył rękę na moim brzuchu. - A jak tam nasz maluszek?
-Daje w kość. Lubi się budzić w nocy - odpowiedziałam.
ZB9 spakował swoje walizki do bagażnika i usiadł za kierownicą.
-Ej, nie pomyliłeś miejsc?
-Nie będziesz prowadziła. Nie ma mowy. Wsiadaj.
Kilka godzin później byliśmy w Rzeszowie. Zbyszek jechał całą drogę, jak szalony. Dziwiłam się, że nie dostał żadnego mandatu. Może w końcu zmądrzałby i zaczął jeździć zgodnie z przepisami. Ale może to i lepiej, że nie złapała go policja. Nie dość, że dostałby punkty, wydał niepotrzebnie kase to jeszcze oberwałby ode mnie. Byłam głodna, więc zrobiłam kanapki. Usiadłam w salonie i rozłożyłam nogi na kanapie. Zibi usiadł obok mnie i porwał mi kilka kanapek. Byliśmy zmęczeni. On graniem, a ja nie wysypiałam się z powodu dzidziusia. Nie wiem dlaczego, ale budził się w nocy, kopał i nie mogłam spać. Poszłam do łazienki. Bartman wślizgnął się za mną. Po wspólnym prysznicu ten wariat wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
-Zapomniałem się zapytać. To będzie chłopiec, czy dziewczynka?
-Zbyś, będziemy mieć córeczkę. - powiedziałam z uśmiechem. Bartman pocałował mnie w brzuch.
-Zobaczysz kochanie, tatuś nauczy Cię grać w siatkówkę, na którą chyba jesteś skazana. I będziesz naszą drugą Kasią Skowrońską, albo Gosią Glinką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz