Odgłos zamykanych drzwi, ukłucie w rękę, głosy gdzieś w tle, jakby za ścianą. Potworny ból, który przynosi cierpienie i zawroty głowy. Otwieram powoli oczy. Budzę się w nieznanym mi pokoju. Koło łóżka, w którym leżę siedzi Zbyszek. Gdy wymawiam cicho jego imię podnosi głowę, którą opierał na swoich rękach trzymających moją prawą dłoń.
-Zibi, co się stało? I gdzie ja jestem?- pytam.
-Jesteś w szpitalu. Straciłaś przytomność. Pójdę po lekarza. - powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł z sali.
Po kilku chwilach siatkarz wrócił w towarzystwie lekarza.
-Dzień dobry. Nazywam się Tomasz Grabowski. Była pani nieprzytomna trzy godziny. Nie robiliśmy na razie żadnych badań. Chciałem, żeby pani najpierw odzyskała przytomność. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i pobierze pani krew. Następnie zrobimy badanie USG. Pan Zbyszek mówił, że jest pani w ciąży. Więc ja już idę do swojego gabinetu. I niech pan przypilnuje, żeby pani Dorota coś zjadła. - lekarz wyszedł, a my zostaliśmy sami.
Po kilku minutach do sali weszła pielęgniarka. Była to młoda, ładna dziewczyna. Była ubrana...po pierwsze skąpo. Miała na sobie króciutką białą spódniczkę, która ledwo zasłaniała jej wdzięki oraz biały kitel. Mogłaby chociaż ubrać jakąś bluzkę pod spód. Zbyszek odsunął krzesło, na którym siedział, żeby pielęgniarka mogła mi pobrać krew. ZB9 na moich oczach bezczelnie gapił się na tyłek dziewczyny. Ba, o mało nie pożarł ją wzrokiem. Wkurwiło mnie to nie na żarty.
-O co Ci chodzi? Nie zrobiłem przecież nic złego. Tylko na nią patrzyłem. - odpowiedział spokojnie Zibi.
-Tylko się na nią patrzyłem? - byłam wściekła, prawie krzyczałam. - Zbyszek jeszcze chwila, a zdarłbyś jej tą spódnicę na moich oczach!
-Ej, Mysza spokojnie! - zaśmiał się Bartman.
-Z czego się cieszysz? - spytałam ze złością.
-Bo jesteś zazdrosna.
-Ja? Chyba śnisz!
-Jesteś.
-Nie.
-Czyli jesteś?
-Nie!
-Jesteś?
-Tak, kurwa jestem! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz, a on co? Dalej się szczerzył, jak głupi do sera.
Naszą 'rozmowę' przerwał lekarz.
-No, pani Doroto. Zapraszam na USG.
Odrzuciłam kołdrę. Zbyszek zaoferował mi swoją pomoc, jednak nie zwróciłam nie niego uwagi. Wstałam i zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie Bartman to już dawno zaliczyłabym spotkanie z podłogą.
-Puszczaj! - powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
-A jeśli znowu zakręci ci się w głowie?
-Nic mi nie będzie. - odburknęłam. Jednak po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam, jak moje ciało bezwładnie leci do tyłu. Zamknęłam oczy czekając na zderzenie z zapaśniczym "parkietem". Nagle poczułam czyjeś ręce na swojej talii.
-Nic ci nie będzie? - zacytował mnie Zbyszek, który złapał mnie po raz drugi.
-Niech ci będzie.
Po chwili dotarliśmy do sali, w której robione były badanie USG. Po niedawnej akcji Zbycha z pielęgniarką nie miałam ochoty, żeby był przy badaniu, jednak był on ojcem dziecka, więc ma prawo być obecny podczas USG.
Lekarz nałożył zimną maź na mój brzuch. W tym dniu po raz pierwszy zobaczyliśmy naszego małego dzidziusia. Z wrażenia Zibi złapał mnie za rękę i cały czas się uśmiechał, a ja? Ja beczałam, jak głupia. Czułam niesamowite uczucie, gdy usłyszałam bicie serduszka kruszynki, którą nosiłam pod sercem. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Po minie Zbyszka można było wywnioskować, że czuje to samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz