niedziela, 7 lipca 2013

Nowy blog

Zapraszam na mojego nowego bloga, który jest kontynuacją tego opowiadania (Don't speak) opowiadającego historię Doroty i Zbyszka. Wchodźcie, czytajcie, komentujcie :)
Link do opowiadania: Moja i Twoja nadzieja
Z pozdrowieniami atomowkawilk

wtorek, 4 czerwca 2013

Plany na przyszłość

Witajcie! Postanowiłam, że po zakończeniu http://panna-od-fotografowania.blogspot.com/ zacznę tworzyć historię o dalszych losach Doroty, Zbyszka i Igi. 
Planowany start - wakacje 2013. Na razie mam kilka pomysłów. Postaram się wprowadzić chwile radosne, ale też smutne, tak jak to jest w prawdziwym życiu. 
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Zapraszam

Witajcie! Chciałabym Was serdecznie zaprosić na mój nowy blog, również o siatkówce :)

http://panna-od-fotografowania.blogspot.com/

Mam nadzieję, że spodoba się Wam bardziej niż historia Dorotki Wilk :)

piątek, 22 marca 2013

Epilog


EPILOG



Biało-czerwoni obronili świetnie spisali się na Lidze Światowej, a ich radość była dwa razy większa. Po pierwsze zdobyli złoty medal, a po drugie obronili tytuł. 


You and me 
We used to be together 
Every day together always 


Jest 6 rano. Dziś jest najpiękniejszy dzień mojego życia. Bo właśnie dziś wyjdę za mąż za najlepszego faceta na świecie. Strasznie się denerwuję. Spytacie pewnie, czy powiedziałam Zbyszkowi prawdę? Otóż nie miałam odwagi. Bałam się, że nie wybaczy mi tego jedynego, cholernego błędu. Wybrałam życie w kłamstwie. O mojej zdradzie wiedziała jedynie Agata. 
Moja mama uparła się, żebym nocowała razem z Igą w moim rodzinnym domu w Mielcu. Powiedziała, że nie pozwoli, abyśmy razem z Zibim nie przestrzegali tradycji. Chodziło jej o to, że pan młody nie może widzieć się z panią młodą przed ślubem. Dla świętego spokoju zgodziłam się na propozycję mamy. Ślub miał się odbyć o 14. O 9 miałam stawić się u kosmetyczki, a o 10:30 u fryzjera. Zeszłam na dół na śniadanie. Przy stole siedziała Agata.
-Nie możesz spać? - zapytała mnie siostra.
-Nie. Strasznie się denerwuję.
-Dora, wiesz, że możesz mu to jeszcze powiedzieć, wyjaśnić wszystko.
-Nie, Agata. Ja już postanowiłam. Bartman nie może się o tym dowiedzieć. Wiesz, jaki ma charakter.

Wyciągnęłam mleko z lodówki i płatki z szafki. Zrobiłam sobie musli i powoli jadłam posiłek. Czy to można było nazwać jedzeniem? Nakładałam mleko z płatkami na łyżkę, po czym wylewałam jej zawartość z powrotem do miski. W mojej głowie biły się myśli. Z jednej strony ZB9 powinien znać prawdę, a z drugiej strony wiedziałam, że jeśli mu to powiem to on na pewno ze mną zerwie.

Dochodziła siódma rano. Wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i usnęłam. Gdy je otworzyłam zegarek wskazywał godzinę 8:06. Wyciągnęłam z szafy granatowe rybaczki, żółtą bokserkę, bieliznę i czarne japonki. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Rozczesałam je i dokładnie wysuszyłam. Ubrałam się, umyłam zęby i wyszłam z łazienki.

Razem z Agatą pojechałyśmy do kosmetyczki, a później do fryzjera. Próbowałam dodzwonić się do Zbyszka, jednak nie odbierał. Pomyślałam sobie, że siatkarz  pewnie jeszcze śpi, albo bierze prysznic. Do domu wróciłyśmy o 12:11. Razem z siostrą poszłyśmy do mojego pokoju. Agata delikatnie wsunęła mi niebieską podwiązkę na nogę, a później pomogła mi ubrać suknię ślubną. Nie chciałam szaleć z jej wyborem. Wybrałam biały kolor i prosty krój. Założyłam białe sandałki na 6-centymetrowym obcasie i czekałam, aż siostra wepnie w moje kruczoczarne włosy welon. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. 
-Ślicznie wyglądasz, córeczko. - powiedział z dumą tata, mama cicho pochlipywała ze szczęścia, a Adam trzymał Igę na rękach i rozbawiał ją na różne sposoby.
Usłyszałam warkot silnika. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Po chwili do domu wparował zdenerwowany Zibi. Moja mama i Aga próbowały mnie zasłonić, jednak nasz gość za szybko wszedł.
-Musimy porozmawiać. - stwierdził. - Sami, w cztery oczy.

Babiczowie wyszli na początku. Mój tata poszedł za nimi ciągnąc za sobą rodzicielkę, której nie podobał się ten pomysł.
-Jak mogłaś mi to zrobić?! - krzyknął, a w jego oczach zauważyłam po raz pierwszy w życiu łzy.
-Zbyszek, spokojnie. O co Ci chodzi? - teraz to ja się zdenerwowałam. Czyżby się dowiedział?
-I Ty się jeszcze pytasz? - zaśmiał się kpiąco. - Myślałem, że mnie kochasz, że jesteś ze mną szczęśliwa!
-Bo to prawda. Kocham Cię i chcę być z Tobą.
-To co w takim razie to ma znaczyć? - zapytał akcentując słowo 'to'. Rzucił we mnie jakąś kopertę. Nieśmiało otworzyłam ją czując, że serce wali mi, jak młot. W środku były zdjęcia. Kurwa... - I co? Wytłumaczysz mi to jakoś?


I really feel 
That I'm losing my best friend 
I can't believe 
This could be the end 
It looks as though you're letting go 
And if it's real, 
Well I don't want to know 



-Zibi to nie tak... - próbowałam się wytłumaczyć. Czułam, jak słone kropelki spływają po moich policzkach. 
-A jak? Kurwa, Dorota tu jest dowód na to, że mnie zdradzałaś ze swoim byłym! 
Niestety w tym momencie weszła do pomieszczenia mój tata, żeby powiedzieć nam, że musimy już jechać. Tak, słyszał wszystko. I nie był szczęśliwy.
-Córciu, coś Ty zrobiła? Jak mogłaś to zrobić?! 
-Tato, proszę Cię wyjdź. - ojciec spełnił moją prośbę i wyszedł. - To zaczęło się w Wigilię. Wracałam ze sklepu i spotkałam Filipa. Pocałował mnie i powiedział, że jeśli chcę, żebyś się o tym nie dowiedział to mam się z nim przespać. Zrobiłam to i powiedział, że to już koniec. Jednak po jakimś czasie znowu chciał seksu. Mieliśmy spać ze sobą raz w tygodniu, a Ty miałeś się nigdy o tym nie dowiedzieć. 
Ryczałam, jak małe dziecko. Bartman podszedł do mnie i wytarł kciukami moje łzy.
-Przykro mi, Doruś. Przykro mi, że mnie zdradzałaś, okłamywałaś. Ja nie potrafię Ci tego wybaczyć. To koniec...


Don't speak 
I know just what you're saying 
So please stop explaining 
Don't tell me 'cause it hurts 
Don't speak 
I know what you're thinking 
I don't need your reasons 
Don't tell me 'cause it hurts 


-Nie, Zibi, proszę! Nie rób mi tego! 
Delikatnie musnął moje usta swoimi wargami.
-Żegnaj, Mysza. - powiedział wychodząc. - Aha, przeproszę wszystkich gości od nas. I chciałbym, żebyś się wyprowadziła z naszego... mojego domu.
Bolało, jak cholera. Straciłam go już na zawsze. Do pokoju weszła Agata. 
-To koniec. Zerwał zaręczyny. - powiedziałam wciąż łkając. Siostra nic nie powiedziała, tylko przytuliła mnie. 


Our memories 
Well they can be inviting 
But some are altogether 
Mighty frightening 
As we die, both you and I 
With my head in my hands 
I sit and cry


Podjechałam pod dom. Wyciągnęłam Igę z fotelika. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przywitał nas mały york Bartmana Bobek. Poszłam do sypialni. Posadziłam córkę na dywanie. Mała zajęła się zabawą z psem. Otworzyłam szafę i zaczęłam pakować swoje ubrania. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Zbyszek stał oparty o framugę drzwi. Popatrzyłam się na niego swoimi zapłakanymi oczami i wybuchłam płaczem. 
-Mała dziś zostaje u mnie. Chciaż na kilka dni.
-Dobrze.


 Don't speak 
I know just what you're saying 
So please stop explaining 
Don't tell me 'cause it hurts no no no 
Don't speak 
I know what you're thinking 
And I don't need your reasons 
Don't tell me 'cause it hurts 


Z dwiema obładowanymi walizkami opuszczałam miejsce, które miało być dla mnie azylem. Miałam tu być szczęśliwa, mieszkać z osobami, które kocham. Weszłam jeszcze, żeby pożegnać się z Igą. Wzięłam ją od Zibiego i pocałowałam w czoło. Naciskając klamkę do drzwi odwróciłam się do Bartmana. Podeszłam do niego i wpiłam się w jego usta. Ten ostatni raz chciałam zasmakować jego ust. Oddał pocałunek, jednak po chwili odepchnął mnie.
-Przepraszam Cię, Zbyszku. Spieprzyłam wszystko. Moglibyśmy być dziś małżeństwem, tworzyć rodzinę, a ja wszystko schrzaniłam.



It's all ending, 
I gotta stop pretending who we are... 
You and me 
I can see us dying... are we? 


Wsiadłam do samochodu i płakałam. Wróciłam do domu, położyłam walizki na ziemi, skoczyłam na łóżko i wylewałam strumienie łez dla tego, którego kocham i będę kochać do końca życia...


Don't speak 
I know just what you're saying 
So please stop explaining 
Don't tell me 'cause it hurts no no 
Don't speak 
I know what you're thinking 
And I don't need your reasons 
Don't tell me 'cause it hurts 
Don't tell me 'cause it hurts 
I know what you're saying 
So please stop explaining 
Don't speak don't speak don't speak 
No I know what you're thinking 
And I don't need your reasons 
I know you good I know you good 
I know you real good oh 

Hush hush darling 
Hush hush don't tell me 'cause it hurts 




_________________________________
Tym wpisem kończę historię Doroty i Zbyszka. Nie, to nie jest koniec mojej twórczości, z pewnością powstanie jeszcze kilka opowiadań. Kiedy? Nie mam pojęcia. Dziękuję Wam, że czytaliście moje gryzmoły i byliście częścią tej historii. 
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

wtorek, 19 marca 2013

Zrobię, co zechcesz


-Jesteś nienormalny! - krzyknęłam.
-Decyzja należy do Ciebie. Ale nie chciałbym być na Twoim miejscu, gdy Bartman zobaczy te zdjęcia. - powiedział spokojnie Filip.
Nigdy nie sądziłabym, że mój były narzeczony jest zdolny do takich rzeczy. Nie wiem, jak on to zrobił, ale chciał się spotkać, żeby pokazać mi zdjęcia. Jakie? Jedno przedstawiało mnie i jego, jak się całujemy tego cholernego dnia pod sklepem. Na drugim również się całujemy, jednak tym razem w samej bieliźnie. Trzy ostatnie ukazują mnie i jego w łóżku zupełnie nagich. Gdy je zobaczyłam spanikowałam. Za dwa miesiące mam wyjść za mąż za mężczyznę, którego kocham, a Filip chce to wszystko zniszczyć. Postawił ultimatum: będę z nim sypiać raz w tygodniu, albo pokaże te fotki Zbyszkowi.
-Dobrze. Zrobię, co zechcesz. Kocham Zibiego i nie chcę go stracić. - mój ex parsknął śmiechem.
-Szkoda, że nie pamiętałaś, że go kochasz, gdy badałem Ci migdałki.



Filip przychodził do mnie co tydzień. Cieszyłam się, że Zbyszek jest na zgrupowaniu, ponieważ z pewnością dowiedziałby się o moim sekrecie. Nie odczuwałam rozkoszy z kochania się z moim ex. Robiłam to, bo musiałam. Gdybym miała porównywać mojego byłego z narzeczonym to Zibi zostawiłby tego pierwszego daleko w tyle. Iga próbuje sama wstać na nóżki, jednak jeszcze jej to nie wychodzi. Potrafi to zrobić jedynie z pomocą drugiej osoby, która ją podtrzymuje. ZB9 dzwoni po dwa lub trzy razy dziennie. Jednak częściej rozmawiamy przez skype'a. Kładę wtedy laptopa na stoliku, a sama biorę córkę na kolana i siadamy wygodnie w fotelu. Mała Bartmanówna, gdy tylko zobaczy na ekranie twarz swojego taty od razu uśmiecha się i wyciąga do niego rączki. Iga jest oczkiem w głowie Zbyszka. Siatkarz, gdyby tylko mógł spędzałby z nią każdą wolną chwilę i rozpieszczał na każdym kroku. Nie za bardzo podoba mi się to, ponieważ nie chcę, żeby moja córka była rozkapryszoną dziewczyną, która zawsze wszystko wie najlepiej i wszystko trzeba jej podstawiać pod nos.


Nasi siatkarze w Lidze Światowej 2013 radzili sobie naprawdę świetnie. Pokonywali przeciwników nie zważając, czy to są Brazylijczycy, Japończycy czy Holendrzy. 28 czerwca miałam odebrać suknię ślubną. Umówiłam się z Agatą na 11. Miałyśmy się spotkać przed centrum handlowym w Rzeszowie. Obudziłam się kilka minut po dziewiątej. Poszłam do pokoju Igi. Mała jeszcze spała, więc postanowiłam wziąć prysznic. Uwielbiałam uczucie, gdy ciepła woda spływała po moim ciele. Po dziesięciu minutach wyszłam z kabiny. Wysuszyłam włosy i dokładnie je rozczesałam. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Weszłam do garderoby. Ubrałam jasnomiętowe szorty, luźny czarny top i czarne trampki. Usłyszałam płacz córki. Weszłam do jej pokoiku i wzięłam ją na ręce. Poszłam do kuchni i posadziłam Igę w foteliku. Przygotowałam jej kaszkę. Zawiązałam małej śliniak, usiadłam na krześle i nakarmiłam ją. Wsadziłam ją do kojca i wzięłam się za robienie sobie śniadania. Po paru minutach zajadałam się francuskimi tostami. Po zjedzonym posiłku włożyłam naczynia do zmywarki. Wzięłam małą na ręce i poszłam do jej pokoju. Ubrałam ją w kolorową sukienkę i spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy, jak pampersy, butelkę z mlekiem, itp. Zarzuciłam torbę na ramię i poszłam do samochodu. Zapięłam małą, położyłam torbę na tylnym siedzeniu i wróciłam do domu. Musiałam jeszcze zabrać wózek, torebkę i klucze. Zamknęłam dom, wózek Igi wsadziłam do bagażnika, a torebkę rzuciłam obok torby z rzeczami małej. Piętnaście minut przed jedenastą zaparkowałam białe audi Bartmana pod centrum handlowym. Agata już na mnie czekała. Pomogła mi rozłożyć spacerówkę, a ja zabrałam torby i położyłam je w specjalnym koszu w wózku. Po kilkunastu minutach byłyśmy w sklepie, w którym miałam odebrać suknię ślubną. Zapłaciłam za nią i razem z siostrą i córką skierowałyśmy się w stronę parku. Dawno nie widziałam się z Agatą, chciałam z nią porozmawiać. Była jedyną osobą, której mogłam zaufać. No, może oprócz Sieki i Pauliny, ale one grały w reprezentacji, a ja musiałam porozmawiać z kimś w cztery oczy.
-Dorota, coś ty zrobiła?! - opowiedziałam siostrze o Filipie i jego szantażu.
-Aga, błagam! Nie mów nic Zbyszkowi! On na pewno ze mną zerwie. - ryczałam, jak głupia. Ale co ja się dziwię? Wpakowałam się w to na własną prośbę.
-Dora, musisz mu to powiedzieć. I to, jak najszybciej!
-Nie, on mnie znienawidzi. Nie mogę. Obiecaj, że nikomu nie powiesz o naszej rozmowie.
-Obiecuję. Ale uważam, że źle robisz nie mówiąc nic Zibiemu. Za niecałe dwa miesiące bierzecie ślub. Powinien o tym wiedzieć. Gdyby dowiedział się, jaka jest prawda na pewno by to zrozumiał. 
-Agata, ja już zdecydowałam. On nie może się o tym dowiedzieć. I nigdy się nie dowie.
-I masz zamiar przez cały czas żyć w kłamstwie?
-Nie widzę innego rozwiązania.

niedziela, 17 marca 2013

Today I swear i'm not doing anything


Weszłam po cichu do domu. Było kilka minut po godzinie 22. Byłam pewna, że Iga i Zbyszek już śpią. Zdjęłam kurtkę i buty. Nagle ktoś zapalił światło w korytarzu. Ze strachu aż podskoczyłam.
-Gdzie byłaś tak długo? - zapytał Zibi, który opierał się o ścianę. - Martwiłem się.
-Myślałam, że już śpisz. - powiedziałam czując, jak serce wali mi ze strachu. -Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Przepraszam Zbyszku. Nie chciałam tego powiedzieć. Byłam po prostu zła, że Ty robisz to, co kochasz, a ja ciągle siedzę w czterech ścianach i nie widać mnie za sterty pieluch. 
-Mysza, ja też to przemyślałem i uznałem, że nie mogę Ci niczego zabraniać. Kocham Cię i jesteś dla mnie najważniejsza. 
Bartman podszedł do mnie i mnie przytulił. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i wciągałam zapach jego perfum. 



Następnego dnia obudziłam się przed ósmą. 
-Zbyszek, wstawaj, bo spóźnisz się na trening. - szturchnęłam go w ramię, jednak siarkarz tylko mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. - Zbychu, no wstawaj! Ja nie będę świeciła za Ciebie oczami u trenera. - Zibi naciągnął sobie kołdrę na głowę i kontynuował drzemkę. Jednym ruchem zerwałam pościel z Bartmana i uderzyłam go lekko w policzek.
-Ała! Mysza, nie możesz mnie normalnie budzić? - zapytał z wyrzutem trzymając się za policzek. 
-Budzę Cię prawie pięć minut. Idź wziąć prysznic, a ja Ci zrobię śniadanie. - chciałam wstać z łóżka, ale siatkarz złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie po czym wpił się w moje usta. - Dobra, starczy tego dobrego. - powiedziałam i wyrwałam się. ZB9 jęknął i poszedł do łazienki. 
Postanowiłam zrobić na śniadanie jajecznicę. Włączyłam radio. Leciał akurat kawałek Bruno Mars'a "Lazy song". Podśpiewywałam po cichu, by nie obudzić Igi, która o dziwo jeszcze spała. Moja córka miała zwyczaj budzić się, gdy Zbyszek zbierał się na trening. 
-"... don't feel like picking up my phone, so leave a message at the tone..." - nuciłam, gdy do kuchni wszedł Zibi.
-"...'cause today I swear i'm not doing anything". - dokończył refren piosenki. - Doruś, wysłałaś już wszystkie zaproszenia na nasz ślub? - zapytał.
-Tak, tydzień temu wysłałam ostatnie. - zdałam sobie sprawę, że mój ślub odbędzie się prawie trzy miesiące, a ja nie mam jeszcze sukni ślubnej. 
Zbyszek zjadł śniadanie, ubrał kurtkę i wziął torbę treningową do ręki. Podeszłam do niego i opatuliłam go szalikiem. Na dworze było zimno.
-Dobra skarbie. Idę, do zobaczenia! - powiedział i pocałował mnie w usta. 
W chwili, gdy Bartman zamknął drzwi obudziła się Iga. Poszłam do pokoju córki i wzięłam ją na ręce i nakarmiłam. 



Marzec, kwiecień i maj szybko minęły. Wybraliśmy już kościół na ślub i lokal na wesele. Razem ze Zbyszkiem regularnie uczęszczaliśmy na nauki przedmałżeńskie, które według mnie są zupełnie niepotrzebne. Iguśka szybko rosła, miała już osiem miesięcy. Nawt nie wiem, kiedy tak wyrosła. Czas strasznie szybko leci. Zbyszek jak zwykle pojechał na zgrupowanie, a ja zostałam z córką w domu. Około dziewiątej usłyszałam dzwonek mojej komórki. 
-Halo?
-Cześć, Doruś. Tęskniłaś? - serce zaczęło mi walić. Od razu rozpoznałam głos Filipa.
-Filip? Czego Ty chcesz? Przecież zrobiłam to, co kazałeś. 
-Chciałbym się z Tobą spotkać. Będę u Ciebie za dziesięć minut.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Rozłączył się. Ciekawa byłam czego on jeszcze chce ode mnie.
Nie miałam pojęcia, że to 'coś' odmieni moje życie już na zawsze...



__________________________________
Epilog już napisany. Do końca pozostały łącznie z epilogiem dwa rozdziały.

sobota, 16 marca 2013

Jeden numerek i masz mnie z głowy


-Nic mi nie mówiłaś, że chcesz wrócić do grania. - powiedział podniesionym głosem Zbyszek, gdy wróciliśmy do domu.
-Bo nie pytałeś.
-A kto będzie się opiekował Igą?
-Poproszę moich rodziców, a jeśli się nie zgodzą zatrudnimy opiekunkę.
-Jakaś obca baba ma zajmować się moją córką? - Bartman już nie panował nad sobą. Dźwięk jego głosu podniósł się o kilkanaście decybeli. Dobrze, że Iga spała już w swoim pokoju, bo z pewnością nie obeszłoby się bez płaczu z jej strony. - Widzę, że już wszystko sobie obmyśliłaś, a ja to już nie mam nic do powiedzenia w tym temacie!
-Zibi, spokojnie. Myślałam kiedyś o tym i zdecydowałam, że jeśli dostanę oferty kontaktu to w przyszłym sezonie wrócę do siatkówki. Pod uwagę biorę jedynie Mielec. - moje tłumaczenie nic nie dało. Siatkarz nadal był wściekły. - Zrozum, ja nie wytrzymam kolejnego roku sama w domu. Jedyne, co robię to opieka nad Igą, sprzątanie, pranie, gotowanie, prasowanie i tak w kółko przez 7 dni w tygodniu. 
-Wiedziałaś, że nie będzie nam łatwo. Od początku wiedziałaś, jaki zawód uprawiam i wiedziałaś, że nie mogę być w domu przez 24 godziny na dobę.
-Wiedziałam, że będzie trudno. Ale nie miałam wyjścia. Zaszłam w ciążę, chociaż tego nie planowałam. I wierz mi, że gdybym mogła to cofnęłabym czas i... - uświadomiłam sobie, co powiedziałam, gdy spojrzałam na Zbyszka. Nie wiem, jak mogę określić, co go teraz przepełniało. Smutek? Rozczarowanie? - Zibi, ja nie chciałam. Ja tak nie myślę. - podeszłam do niego, jednak on mnie odepchnął.
-Tylko tyle dla Ciebie znaczę? Iga też? Ty w ogóle mnie kochasz? Czy robiłaś to wszystko tylko dla sławy? Czy ten kawałek blachy na twoim palcu nie był Ci potrzebny do większego rozgłosu? - przesadziłam ja, przesadził on. Bolało mnie to, co mówił. Nie wytrzymałam i uderzyłam go w policzek. Wiedziałam, że w takim wypadku byłoby fair, gdyby on też mnie uderzył. Ja pierwsza mogłam ugryźć się w język i dzięki temu oszczędzilibyśmy sobie tej awantury. Zdenerwowana ubrałam kurtkę i skierowałam się do wyjścia. Usłyszałam jeszcze płacz Igi i słowa Bartmana:
-Mysza, przepraszam! Nie bądź dzieckiem!



Spacerowałam uliczkami Rzeszowa pozwalając łzom rozmazywać mój makijaż.
-Kłótnia z narzeczonym? - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam Filipa
-Śledzisz mnie? 
-Nie. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Powiedziałaś mu, że inny facet badał Ci migdałki?
-Czego chcesz?
-Nie powiem nic Bartmanowi o Twoim wybryku, jeśli będziesz robiła, co Ci każę. 
Serce waliło mi, jak oszalałe. Bałam się mojego byłego odkąd pobił Zibiego.
-Szantażujesz mnie? - zapytałam podnosząc głos.
-Tak. Wybieraj: chcesz żeby Zbyszek się dowiedział o tym, co zrobiłaś?
-Nie. - powiedziałam smutno. - Zrobię, co zechcesz.
Filip zabrał mnie do hotelu.
-Jeden numerek i masz mnie z głowy.
-Co Ty pierdolisz? Ja mam narzeczonego i córkę!
-Dorotko, zawsze byłaś ostra. - wymruczał mi do ucha i przejechał językiem po mojej szyji. - Zrobisz to, co chcę, a ten twój kochaś nic się nie dowie.

Odwróciłam się do niego. Nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyjścia. Kilkanaście minut później Filip połączył nasze ciała w jedno. Nie krzyczałam z radości, jak kiedyś. Dziś płakałam, jak bóbr. Nie czułam już tego samego, co przedtem, gdy byliśmy razem. Po godzinie wyszłam z hotelu. Znowu płakałam przez faceta, jednak tym razem nie przez tego, którego kocham.


______________________________________
Resovia przegrała dwa sparingi z Jastrzębiem :(
A my, Kochani, powolutku zbliżamy się do końca...

poniedziałek, 11 marca 2013

Twój kochaś dowie się, że go zdradziłaś



Nadszedł 24 grudnia, a co za tym idzie święta. Nikt nie wiedział, że Zbyszek mi się oświadczył. Od tygodnia mieszkaliśmy w nowym domu, który siatkarz pokazał mi w dzień zaręczyn. Wigilię postanowiliśmy spędzić z najbliższą rodziną u nas w domu.
-Zibi, idę do sklepu. Będę za pół godziny. -krzyknęłam.
-Dobra. - usłyszałam w odpowiedzi.
Ubrałam kurtkę, kozaki i owinęłam się szalikiem. Do sklepu miałam góra 10 minut drogi. Kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyłam w stronę domu. 
-Wesołych Świąt Dorotko! - wszędzie poznałabym ten głos. Należał on do Filipa.
Udałam, że go nie słyszę i szłam przed siebie. Nagle poczułam, jak chwyta mnie za rękę i obraca w swoją stronę. 
-Puść mnie! Czego chcesz? 
-Tęskniłem za Tobą. Dorota, ja Cię kocham!
-Filip, to tylko puste słowa. Udowodniłeś mi, jak bardzo Ci na mnie zależy przesypiając się z tą laską. Jestem szczęśliwa ze Zbyszkiem i proszę Cię uszanuj to.
-Nie wierzę, że wolisz tego silikonowca. Zresztą, przekonamy się, czy coś do mnie czujesz. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Całował namiętnie moje usta, a ja z początku zdezorientowana oddałam pocałunek, jednak po chwili oprzytomniałam.
-Spieprzaj! Co to miało być?
-Właśnie udowodniłaś, jak bardzo kochasz Bartmana. I od teraz lepiej bądź grzeczną dziewczynką, bo twój kochaś dowie się, że go zdradziłaś. - powiedział i odszedł. 
Stałam osłupiała na środku ulicy. A co jeśli Zibi dowie się, że całowałam się z moim byłym? Nie mogłam na to pozwolić. Nie miałam też odwagi mu się do tego przyznać. Wolnym krokiem ruszyłam do domu.
-Co tak długo? - zapytał ZB9 wchodząc do kuchni trzymając Igę na rękach. - Dorota? Słuchasz mnie?
-Co? A, przepraszam Cię. Zamyśliłam się.
-Pytałem dlaczego tak długo Cię nie było.
-W sklepie była duża kolejka. - skłamałam, bo co miałam powiedzieć? Przepraszam Zbyszku, całowałam się z Filipem? Jestem żałosna...



Święta i Sylwester zleciały w mgnieniu oka. Bartman wrócił do treningów, a ja zostawałam w domu i w pełni poświęcałam się córce. Iga rośnie w zastraszającym tempie. Dopiero była u mnie w brzuchu, potem był poród, pierwsze dni córci w domu, a teraz? Mała Bartmanówna niedługo zacznie się uśmiechać, jednak na razie wyłącznie piszczy i bawi się swoimi rączkami. Ustaliliśmy ze Zbyszkiem datę ślubu na 25 maja. Została jeszcze sprawa chrztu naszej córki. Chcemy załatwić to na początku lutego. Dziś Zibi ma iść do księdza ustalić ostateczną datę Chrztu Świętego. Filip na razie się nie odzywam i mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała go oglądać. 


Przed chwilą nasza mała Iga została ochrzczona. Zaprosiliśmy na tą uroczystość moich rodziców, Agatę, Adama, rodziców Zbyszka, jego siostrę Kasię, Ignaczaków, Paulinę Maj, Ewelinę Sieczkę i Andrzeja Kowala z rodziną do restauracji. Iga dostała od każdego prezenty. Najbardziej byłam pod wrażeniem prezentu od Andrzeja. Podarował nam małą koszulkę w barwach Asseco Resovii z numerem 9 i imieniem: IGA na plecach. Zibi od razu założył ją córce. Na twarzy małej zagościł uśmiech.
-Dorota, zobacz! Uśmiechnęła się. - powiedział podekscytowany Bartman.
Spojrzałam na Igę i zobaczyłam uśmiechniętą twarzyczkę. 
-Dorotko, masz zamiar wrócić do gry w siatkówkę? - zapytała ni z Gruszki ni z Kadzia siostra Zbyszka.
-Na pewno. Przez ponad połowę mojego życia siatkówka była dla mnie najważniejsza. - odpowiedziałam. Po minie Zbycha wywnioskowałam, że nie jest tym zachwycony i w domu będzie nas czekała rozmowa na ten temat.





_______________________________________
Tak kochani. Zostały nam niestety tylko trzy rozdziały i epilog. Szybko ten czas zleciał :(
Miłego czytania!
Z pozdrowieniami atomowkawilk :)

niedziela, 3 marca 2013

Nauczyłaś mnie co to miłość


-Zbyszek, spokojnie. Popatrz. - powiedziałam, gdy siatkarz próbował przewinąć Igę. - Łapiesz za nóżki, unosisz je do góry, wycierasz pupcię mokrą chusteczką, smarujesz kremem, wsadzasz pod tyłek pampersa i zapinasz. Rozumiesz?
-Mniej więcej. - powiedział smutnym głosem. Już czwarty raz próbował zmienić pampersa córce, jednak za każdym razem te próby kończyły się kompletną klapą. 
-Zibi, nie martw się. W końcu Ci się uda. - podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. 
Nie mogłam zarzucić siatkarzowi, że się nie stara. Okazywał to na każdym kroku. Stara się spędzać ze mną i Igą, jak najwięcej czasu. Wraca z treningu prosto do domu, pomaga mi kąpać małą, kołysze ją do snu, nosi na rękach, gdy płacze. Nie sądziłam, że Bartman aż tak się zaangażuje. 


Nadszedł czas kąpieli. Zbyszek podtrzymywał główkę Igi, a ja ją myłam. Po kilku minutach, mała Bartmanówna leżała na mięciutkim ręczniku, a Zibi ją wycierał z wody. Wzięłam pampers, jednak siatkarz zabrał mi go i stwierdził, że spróbuje jeszcze raz go założyć. Stanęłam z boku i go obserwowałam. Jego radość była nie do opisania, gdy mała leżała w pampersie i patrzyła się na niego swoimi zielonymi oczami. ZB9 zabrał małą do naszej sypialni, a ja wzięłam prysznic. Po dziesięciu minutach wyszłam z łazienki. Zbyszek leżał na łóżku, a obok niego leżała Iga. Uśmiechnęłam się na ten widok. Położyłam się obok nich. Po chwili mała usnęła. Zibi przeniósł ją do łóżeczka, które stało w naszym pokoju. Kazałam Bartmanowi je przenieść z pokoju Igi do naszego, ponieważ nie chciałam chodzić w nocy z pokoju do pokoju, gdy córka by płakała. Po chwili poczułam, jak siatkarz kładzie się za moimi plecami. 
-Kocham Cię. - wyszeptał do mojego ucha i po chwili spaliśmy, jak zabici. 



Następnego dnia obudziłam się o ósmej rano. Zbyszek jeszcze spał, ponieważ Andrzej Kowal odwołał dzisiejszą siłownię. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i poszłam do sklepu, żeby zrobić zakupy. Gdy wchodziłam do domu spotkałam chłopaka, który mieszkał na tym samym piętrze, co ja. Nie za bardzo go lubiłam, ponieważ przez cały czas odkąd tu mieszkam chce się ze mną umówić, albo mnie podrywa. 
-Cześć Dorota. Pomóc Ci?
-Cześć Kamil. Dziękuję, nie trzeba.
-Może jednak...
-Nie potrzebuję Twojej pomocy! - powiedziałam zdecydowanie za głośno, bo z mieszkania wyszedł Bartman.
-Wszystko w porządku?
-Tak. 
Wyminęłam Kamila i weszłam do mieszkania.
-Doruś, coś się stało?
-Nie.
-Przecież słyszałem. - powiedział ZB9, który trzymał Igę na rękach. 
-Kamil chciał mi pomóc i wkurzyłam się, bo wyszło jakbym nie dała rady trzymać w ręce reklamówkę z kilkoma rzeczami. Daj, nakarmię ją. - wzięłam córkę od siatkarza i usiadłam na kanapie. Zbyszek w tym czasie zrobił śniadanie. Gdy Iga była już najedzona położyłam ją do łóżeczka i poszłam do kuchni, żeby zjeść śniadanie.
-O której masz dziś trening?
-Nie mam dziś treningu. Andrzej odwołał, więc mamy cały dzień dla siebie. - powiedział i pocałował mnie. - Wieczorem zabieram Cię na kolację. 
-A co z Igą?
-Igą zajmą się Twoi rodzice, już wszystko z nimi ustaliłem.



Moi rodzice przyjechali do nas o 17. Założyłam małą czarną i marynarkę oraz szpilki w kolorze nude, a do tego czarną kopertówkę. Zbyszek tuż po wyjściu z mieszkania zawiązał mi oczy czarną chustką. Po kilkunastu minutach jazdy zatrzymał samochód i kazał mi wysiąść. Nic nie widziałam, ale byłam pewna jednego - że jesteśmy na zewnątrz, ponieważ czułam, jak wiatr rozwiewa moje włosy. W pewnym momencie Zibi zdjął chustkę z moich oczu. Byliśmy w jakimś miejscu, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Przede mną stał jednorodzinny dom. Bartman podszedł do drzwi i je otworzył. Weszłam do domu. Był bardzo ładnie urządzony. Na ziemi leżały płatki róż, a na szafkach i stolikach paliły się małe świeczki.
-Siadaj. - powiedział ZB9 i odsunął mi krzesło. Po chwili zajadaliśmy się różnymi smakołykami. 
-Zbyszek, co to za dom?
-Podoba Ci się?
-Jest piękny. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-To nasz dom.
-Żartujesz sobie?
-Kupiłem go kilka tygodni po tym, jak dowiedziałem się, że jesteś w ciąży. Przez ostatnie miesiące udało mi się go umeblować i pomalować ściany z małą pomocą Igły. - wytłumaczył Zbyszek. - Chcesz zobaczyć dom? 
Pokręciłam twierdząco głową i uśmiechnęłam się. Na parterze znajdowała się kuchnia, jadalnia, salon i łazienka, a na piętrze trzy pokoje i garderoba, która jak twierdził ZB9 zrobił z myślą przede wszystkim o mnie, ponieważ wiedział, że mam dużo ubrań.
-A dlaczego są trzy pokoje? - zapytałam z ciekawości.
-Gdy przyjadą do nas Twoi rodzice albo moi to będą mieli, gdzie spać. A z resztą może niedługo ktoś inny tam zamieszka. - powiedział i poruszył brwiami.
-Niecałe dwa miesiące temu zostałeś ojcem i już Ci w głowie drugie dziecko? A ja to już nic nie mam w tej sprawie do powiedzenia? - zapytałam ze śmiechem. - To kiedy się przeprowadzamy?
-Do świąt zostały jeszcze ponad trzy tygodnie, więc myślę, że Boże Narodzenie spędzimy w nowym domu.
Zeszliśmy na dół do jadalni. Zibi zniknął gdzieś w głębi domu, a ja usiadłam na dywanie i napiłam się soku. Po chwili do pokoju wszedł Bartman. Kucnął obok mnie, wziął moje dłonie w swoje ręce.
-Dorotka, kochasz mnie?
-Co to za pytanie? Oczywiście, że Cię kocham.
Tego się nie spodziewałam. Siatkarz klęknął przede mną, a w swojej ręce trzymał małe pudełeczko. Serce zaczęło mi bić szybciej, a oczy zaszkliły się łzami. Popatrzyłam Zbyszkowi w oczy.
-Mysza, wiesz, że Cię kocham i że oddałbym za Ciebie swoje życie. Dałaś mi najpiękniejszy dar, jaki mężczyzna może otrzymać. Dałaś mi córkę i nauczyłaś mnie co to odpowiedzialność i miłość. Dorota, chcę stworzyć z Tobą i z naszą Igą rodzinę. Chcę budzić się i zasypiać przy Tobie, chcę być przy Tobie do końca życia. - nie no, rozryczałam się, jak głupia. Zdajecie sobie sprawę? Zbigniew Bartman mi się właśnie oświadcza! Otworzył pudełeczko i włożył mi pierścionek na serdeczny palec lewej ręki. - Mysza, wyjdziesz za mnie? - z nadzieją w głosie zadał mi pytanie, na które z jego ust czekały nastoletnie hotki. 
-Tak, Zbyszku. Kocham Cię. - przytuliłam się do niego, a łzy spływały mi po policzkach rozmazując mój makijaż. Trwałam w jego mocnym uścisku przez kilka dobrych minut. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych w moim życiu.

czwartek, 28 lutego 2013

Ma zielone oczy i czarne włosy


Nadszedł wrzesień. Igrzyska Olimpijskie nie poszły po naszych myślach. Zbyszek przez dwa dni chodził smutny i przybity, jednak szybko się pozbierał. Od tygodnia zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów wznowili treningi. I znowu zostawałam sama w czterech ścianach. Zibi wychodził o 9 rano na siłownię, wracał o 11:30, żeby o 13 jechać na trening, który trwał do 15:30. Brakowało mi go strasznie, ale wiem, że zawód sportowca wymaga poświęceń. 



Obudziłam się o 9 rano. Byłam pewna, że Bartman już pojechał. Weszłam do kuchni i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Zbyszka szykującego śniadanie. 
-Nie powinieneś być na siłowni? - podeszłam do stołu, a on podszedł do mnie od tyłu i pocałował mnie w głowę.
-Trener dał nam wolne, więc z racji tego, że codziennie słyszę, że prawie w ogóle nie ma mnie w domu to dziś jestem do Twej dyspozycji. - powiedział, położył ręce na moim zaokrąglonym brzuchu i zaczął mnie całować po karku. - A jak nasza kruszynka?
Spojrzałam na swój brzuch i położyłam swoje ręce na rękach Zibiego. 
-Dobrze. Ale gorzej z mamusią. Wyglądam, jak słoń.
-Mysza, mówiłem Ci tyle razy, że wyglądasz pięknie. Wcale nie wyglądasz na słonia. - powiedział i przerwał, żeby znów mnie pocałować, tym razem w ramię. - Nie masz trąby - powiedział ze śmiechem, a ja uderzyłam go łokciem w brzuch. - Myślałaś już o imieniu?
-Tak. Podoba mi się imię Iga, Ewelina i Liliana.
-Iga Bartman. Nasza mała Iga. 




Nadszedł październik, a co za tym idzie miesiąc, w którym miałam urodzić. Bałam się tego dnia, jak cholera. Zbyszek na wszelki wypadek spakował torbę, którą mam zabrać do szpitala. Wiem, że on też się denerwuje, choć nie daje o tym po sobie poznać. Termin mam wyznaczony na 11 października. Całe dnie spędzam na kanapie oglądając telewizję i obżerając się ciasteczkami lub kiszonymi ogórkami. 
-Cześć kochanie, już wróciłem! - krzyknął Zibi. 
-Cześć. - odpowiedziałam otwierając paczkę ciasteczek z czekoladą.
-Jak się czujesz? - usiadł na kanapie całując mnie i obejmując ramieniem. Poczułam lekkie kopnięcie po tym, jak Bartman pogłaskał mnie po brzuchu.
-Dobrze. 
-Pamiętaj, jakby się coś działo...
-...to mam od razu do Ciebie zadzwonić. - dokończyłam za niego i uśmiechnęłam się. -Zbyś, nie możesz ciągle myśleć o tym, czy u mnie wszystko w porządku. Nie będziesz mógł się skupić na treningu. 
-Nie przesadzaj Mysza. Chodź, coś Ci pokażę. - powiedział i złapał mnie za rękę.
Przeszliśmy przez korytarz i stanęliśmy przed drzwiami pokoju, który Zbyszek z niewiadomych dla mnie powodów zamykał na klucz. 
-Ale najpierw zamknij oczy. - spełniłam jego prośbę. Usłyszałam zgrzyt zamka i skrzypnięcie drzwi. -Chodź. - stanął za mną, położył ręce na moim brzuchu i prowadził mnie do przodu. Po kilku krokach powiedział, że mogę otworzyć oczy.
Gdy je otworzyłam, aż zaniemówiłam z wrażenia. Stałam w ślicznym pokoiku.
-Tu będzie pokój naszej Igi.
Zibi przeszedł samego siebie. W pokoju było łóżeczko, przewijak, zapas pampersów, ubranka i przede wszystkim zabawki. 
-Sam to zrobiłeś? - zapytałam Bartmana, który siadł w fotelu obok okna.
-Z małą pomocą Adama i Igły. - podeszłam do niego i wpiłam się w jego usta. Ręka ZB9 powędrowała pod moją bluzkę.
-Przestań, wiesz, że nie możemy. - siatkarz niechętnie oderwał się ode mnie. 
Weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Nagle poczułam silny skurcz. Krzyknęłam z bólu. Zbyszek musiał mnie usłyszeć, ponieważ w jednej chwili pojawił się w łazience. 
-Doruś, wszystko w porządku?
-Tak, spokojnie. - wysiliłam się na uśmiech. -Ała!
-Mysza, czy...
-Bartman! To chyba już. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
-Poczekaj, biegnę po torbę. 
Zibi wybiegł z łazienki. Po pewnym czasie wrócił do pomieszczenia.
-Trzymaj się, jedziemy do szpitala. - powiedział i wziął mnie na ręce.
Po piętnastu minutach łamania wszelkich przepisów drogowych dojechaliśmy do szpitala. Zbyszek cały czas stał przy łóżku i trzymał mnie za rękę. Bolało, jak cholera, a ja wydzierałam się w niebogłosy. 
-Mysza, dasz radę. Tylko mocno! - powiedział Zibi, a ja czułam, że z tego okropnego bólu po policzkach lecą mi łzy. 
Po pięciu morderczych godzinach porodu w końcu usłyszałam płacz mojej malutkiej córeczki. Pielęgniarka podała mi małą.
-Jest śliczna. - powiedziałam, a ZB9 pocałował mnie w głowę. Popatrzyłam się na niego, a w jego oczach zobaczyłam łzy.
Po kilku minutach przewieziono mnie do jednoosobowej sali. Przez cały czas trzymałam Igę na rękach. Przypomniało mi się, że rodzice moi i Bartmana kazali nam zadzwonić, gdy tylko urodzi się ich wnuczka.
-Zbyszek, zadzwoń do rodziców. Na pewno się ucieszą. 
Siatkarz wyszedł na korytarz, żeby nie obudzić małej. 
-Ma 56 cm, waży 3.200...tak ma 10 punktów...zielone oczy i czarne włosy po mnie. - usłyszałam strzępki rozmowy Zibiego z rodzicami. Był strasznie dumny, że jego córka ma zielone oczy i czarne włosy, jak on. Chociaż według mnie nasza córka na czarne włosy była skazana, gdyż ja też jestem brunetką. Mam tylko nadzieję, że Iga nie odziedziczy po ojcu również charakteru. 

niedziela, 24 lutego 2013

Tatuś, jak wróci to mnie popamięta!


Polacy w późniejszych meczach pokonali Kubę i Bułgarię. W finale grają z USA. Będzie ciężko, ale myślę, że damy radę. EURO 2012 było dla Polski porażką. Nasi piłkarze nie wypadli zbyt dobrze. Ba, nawet bardzo słabo. Wszyscy liczyli na więcej. Według mnie to powinno być motywacją dla siatkarzy. Niech pokażą, że to oni są lepsi!



-Kurwa mać! - zaklął Adam, gdy Zbyszek zaserwował w siatkę. Iwona posłała mu mrożące krew w żyłach spojrzenie, gdyż nie zdążyła zatkać uszu Dominice. 

-Mamusiu, nie martw się. Ja wiem, co to znaczy. - powiedziała dziewczynka. Jej mama zrobiła przerażającą minę.
-Skąd znasz takie brzydkie słowo?
-Kiedyś w zimie, jak byłaś w pracy tata zabrał mnie i Sebastiana na sanki. Tatuś się poślizgnął i przewrócił się i powiedział: kurwa mać.
-Skarbie, nie wolno Ci tak mówić. To bardzo brzydko. A tatuś, jak wróci do domu to mnie popamięta!
I tak wyszło na jaw, skąd mała Ignaczakówna zna tak popularne wśród sportowców słowo. A i biednemu Krzysiowi się dostanie, że używa tego słowa przy dzieciach. Zresztą, niech tylko Bartman spróbuje przeklnąć przy naszej córce to pożałuje. Tak, to będzie dziewczynka. Zibi jeszcze nie wie. Jutro nasi siatkarze przylatują do Warszawy. Pomyślałam sobie, że skoro Agata i Adam wyjeżdżają z Rzeszowa z samego rana to wybiorę się do stolicy, żeby przywitać biało-czerwonych. 



Nasza radość po wygraniu Ligi Światowej polskich siatkarzy była nie do opisania. Rozpłakałam się. Dlaczego? Bo mam zwiększoną liczbę chormonów. Nie potrafiłam panować nad emocjami. Byłam dumna, gdy spiker ogłosił, że Zbyszek został najlepszym atakującym. Sebastian i Dominika, gdy usłyszeli, że Igła został wybrany najlepszym libero klaskali i krzyczeli, a Iwona miała w oczach łzy. Po posprzątaniu salonu, w którym przez ostatnie dni oglądaliśmy Złotopolskich wzięłam prysznic i poszłam do sypialni. Miałam się już położyć, gdy rozdzwoniła się moja komórka. 

-Mysza, kocham Cię! I nasze maleństwo też. Ale ciebie bardziej. - usłyszałam w słuchawce.
-Zbyszek, jesteś pijany. - powiedziałam ze śmiechem.
-Wydaje Ci się złotko moje kochane.
-Zibi jesteś wstawiony jak złoty ząb.
-No, może trochę. No bo, ale to tego, no że Polak nie wielbłąd i musi pić. - Bartman gadał od rzeczy. - A Ty kochasz Zbysia?
-Pewnie, że kocham mojego Zbyśka.
-Weeee areee the champions my friends. - zawył do słuchawki, aż musiałam odsunąć telefon od ucha.
-Zibi wiesz, śpiewać każdy może, ale nie każdy może tego słuchać.



Obudziłam się o siódmej rano. Agata i Adam robili właśnie śniadanie. Zjadłam kilka kanapek i poszłam wziąć prysznic. 

-No Doruś, my się już zbieramy. Dziękujemy, że nas przygarnęłaś na kilka dni i na następny raz zapraszamy do nas. - powiedziała moja siostra i mnie pocałowała w policzek
-Pogratuluj od nas Zbyszkowi. - mój szwagier podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Na pewno pogratuluję. I dziękuję! Szczęśliwej drogi! 
-I nawzajem! - krzyknęli Babiczowie.



W Warszawie byłam kilka minut przed trzynastą. Na Okęciu było już sporo fanów. W większości były to kibice płci żeńskiej. Po kilkunastu minutach opóźnienia biało-czerwoni w końcu wyszli, a wszyscy zaczęli krzyczeć: "Polska biało-czerwoni". Pół godziny później zakończyło się oficjalne przywitanie siatkarzy. Zbyszek podszedł do mnie i wpił się w moje usta. 

-Jedziemy jeszcze na obiad do premiera. Godzina i jestem z powrotem. Jesteś samochodem?
-Przecież nie przyjechałam tu na hulajnodze. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jedź do moich rodziców, a potem zadzwonię po Ciebie. - jeszcze raz mnie pocałował i odszedł. 
-O, Dorotka! - usłyszałam głos mamy Zibiego.
Państwo Bartman ucałowali mnie i zapytali, jak się czuję. 



-A na kiedy masz termin? 

-Na jedenastego października.
-A planujecie ze Zbyszkiem ślub?
-Nie wiem. To do niego należy pierwszy krok. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
Nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?
-Możesz po mnie przyjechać?
-A gdzie jesteś?
-Autokar zawiózł nas z powrotem na Okęcie. I uprzedzę Twoje pytanie. Chcę mieć Cię już tylko na wyłączność, więc jedziemy do domu.
-Już jadę.
Pożegnałam się z rodzicami Zibiego. Gdy przyjechałam na lotnisko i wysiadłam z samochodu Bartman przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
-Tęskniłem za Wami. - powiedział i położył rękę na moim brzuchu. - A jak tam nasz maluszek?
-Daje w kość. Lubi się budzić w nocy - odpowiedziałam.
ZB9 spakował swoje walizki do bagażnika i usiadł za kierownicą.
-Ej, nie pomyliłeś miejsc?
-Nie będziesz prowadziła. Nie ma mowy. Wsiadaj.


Kilka godzin później byliśmy w Rzeszowie. Zbyszek jechał całą drogę, jak szalony. Dziwiłam się, że nie dostał żadnego mandatu. Może w końcu zmądrzałby i zaczął jeździć zgodnie z przepisami. Ale może to i lepiej, że nie złapała go policja. Nie dość, że dostałby punkty, wydał niepotrzebnie kase to jeszcze oberwałby ode mnie. Byłam głodna, więc zrobiłam kanapki. Usiadłam w salonie i rozłożyłam nogi na kanapie. Zibi usiadł obok mnie i porwał mi kilka kanapek. Byliśmy zmęczeni. On graniem, a ja nie wysypiałam się z powodu dzidziusia. Nie wiem dlaczego, ale budził się w nocy, kopał i nie mogłam spać. Poszłam do łazienki. Bartman wślizgnął się za mną. Po wspólnym prysznicu ten wariat wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. 

-Zapomniałem się zapytać. To będzie chłopiec, czy dziewczynka?
-Zbyś, będziemy mieć córeczkę. - powiedziałam z uśmiechem. Bartman pocałował mnie w brzuch.
-Zobaczysz kochanie, tatuś nauczy Cię grać w siatkówkę, na którą chyba jesteś skazana. I będziesz naszą drugą Kasią Skowrońską, albo Gosią Glinką.

czwartek, 21 lutego 2013

Niech ja tylko zostanę prezydentem!


Nasi siatkarze zdołali awansować do Final Six Ligi Światowej. Byłam z nich dumna. Umówiłam się z Agatą, Adamem, Eweliną Sieczką, Pauliną Maj i Iwoną Ignaczak, że z racji tego, że Zbyszek zainwestował w plazmę to obejrzymy wszystkie mecze w naszym mieszkaniu. Iwonie kazał oczywiście przyprowadzać dzieciaki, które zresztą nie wybaczyłyby mi, że ich nie zaprosiłam. Moja siostra i szwagier na te kilka dni przeprowadzili się do Rzeszowa. Cieszyłam się, że nie będę sama. Ostatnio strasznie narzekam na brak towarzystwa. Rodzice Zibiego zaproponowali mi wyjazd do Bułgarii, jednak lekarz nie pozwolił mi na tak długą podróż. Żałowałam, ale cóż mogłam zrobić?



Obudziłam się koło 11. Dziś biało-czerwoni grają z Brazylią. Wzięłam kąpiel i ubrałam się. Lodówka świeciła pustkami, więc poszłam do sklepu. Gdy wróciłam do domu i zjadłam śniadanie usłyszałam dzwonek mojej komórki. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?
-Cześć Mysza. - usłyszałam w słuchawce niski głos.
-Hej Zbyszek. - wiedziałam, że zaraz usłyszę codzienną litanię. I nie myliłam się.
-Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? Mam nadzieję, że się nie przemęczasz i odpoczywasz. - Przewróciłam oczami i westchnęłam. Za każdym razem, gdy Bartman do mnie dzwonił gadał to samo. Ja nie wiem, napisał se to na kartce i czyta? 
Rozmawialiśmy prawie pół godziny. Zanim się spostrzegłam wskazówki zegara wskazywały godzinę 13:04. Mój maluszek się obudził i dał mi o sobie znać. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Chwilę później Adam wniósł do mieszkania dwie walizki. 
-Naprawdę potrzebujecie aż tyle rzeczy na 5 dni? - Zapytałam. 
-W poniedziałek po południu jedziemy do Chrzanowa odwiedzić rodziców Adama, a później zrobimy sobie małe wakacje w Zakopcu. - Wyjaśniła mi siostra. - Słuchaj, mogłabym wziąć prysznic?
-Pewnie, czujcie się, jak w domu. 
Porozmawiałam chwilę ze swoim szwagrem, który obiecał, że zaraz zrobi obiad, bo jest strasznie głodny. W sumie to mój maluszek również domagał się jedzonka. Godzinę później po spaghetti, które zrobił Adam nie było śladu. Małżeństwo kilka minut po obiedzie poszło do sklepu, żeby kupić coś na mecz. Wrócili obładowani siatkami z jedzeniem i piciem. 
-Co się stało? - zapytałam, gdy Agata położyła ze złością reklamówki na blacie kuchennym wyklinając pod nosem.
-Jest zła, bo w sklepie nie było jej ulubionych ciasteczek. A no i jeszcze jakaś dziewczyna mnie rozpoznała i rzuciła się na mnie.
-Rzuciła? Prawie Ci rękę w gacie wsadziła na moich oczach! Normalnie jeszcze chwila, a bym ją udusiła. Niech ja tylko zostanę prezydentem to skończy się podrywanie cudzych mężów i wprowadzę do sklepów dożywotni zapas ciasteczek!



Piętnaście minut przed meczem wszyscy w komplecie siedzieliśmy przed telewizorem. Stół był zawalony paluszkami, ciastkami, chipsami, kanapkami, wodą niegazowaną, coca-colą i stosem butelek frugo. Kanarki przegrali z nami 3:2. Krzyczeliśmy wszyscy, jak opętani. W sąsiednich mieszkaniach również oglądano mecz, co potwierdziły krzyki: Biało-czerwone to barwy niezwyciężone!  

sobota, 16 lutego 2013

Chyba śnisz!


Odgłos zamykanych drzwi, ukłucie w rękę, głosy gdzieś w tle, jakby za ścianą. Potworny ból, który przynosi cierpienie i zawroty głowy. Otwieram powoli oczy. Budzę się w nieznanym mi pokoju. Koło łóżka, w którym leżę siedzi Zbyszek. Gdy wymawiam cicho jego imię podnosi głowę, którą opierał na swoich rękach trzymających moją prawą dłoń. 
-Zibi, co się stało? I gdzie ja jestem?- pytam.
-Jesteś w szpitalu. Straciłaś przytomność. Pójdę po lekarza. - powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł z sali.
Po kilku chwilach siatkarz wrócił w towarzystwie lekarza.
-Dzień dobry. Nazywam się Tomasz Grabowski. Była pani nieprzytomna trzy godziny. Nie robiliśmy na razie żadnych badań. Chciałem, żeby pani najpierw odzyskała przytomność. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i pobierze pani krew. Następnie zrobimy badanie USG. Pan Zbyszek mówił, że jest pani w ciąży. Więc ja już idę do swojego gabinetu. I niech pan przypilnuje, żeby pani Dorota coś zjadła. - lekarz wyszedł, a my zostaliśmy sami. 



Po kilku minutach do sali weszła pielęgniarka. Była to młoda, ładna dziewczyna. Była ubrana...po pierwsze skąpo. Miała na sobie króciutką białą spódniczkę, która ledwo zasłaniała jej wdzięki oraz biały kitel. Mogłaby chociaż ubrać jakąś bluzkę pod spód. Zbyszek odsunął krzesło, na którym siedział, żeby pielęgniarka mogła mi pobrać krew. ZB9 na moich oczach bezczelnie gapił się na tyłek dziewczyny. Ba, o mało nie pożarł ją wzrokiem. Wkurwiło mnie to nie na żarty.
-O co Ci chodzi? Nie zrobiłem przecież nic złego. Tylko na nią patrzyłem. - odpowiedział spokojnie Zibi.
-Tylko się na nią patrzyłem? - byłam wściekła, prawie krzyczałam. - Zbyszek jeszcze chwila, a zdarłbyś jej tą spódnicę na moich oczach! 
-Ej, Mysza spokojnie! - zaśmiał się Bartman. 
-Z czego się cieszysz? - spytałam ze złością.
-Bo jesteś zazdrosna. 
-Ja? Chyba śnisz!
-Jesteś.
-Nie.
-Czyli jesteś?
-Nie!
-Jesteś?
-Tak, kurwa jestem! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz, a on co? Dalej się szczerzył, jak głupi do sera.



Naszą 'rozmowę' przerwał lekarz.
-No, pani Doroto. Zapraszam na USG.
Odrzuciłam kołdrę. Zbyszek zaoferował mi swoją pomoc, jednak nie zwróciłam nie niego uwagi. Wstałam i zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie Bartman to już dawno zaliczyłabym spotkanie z podłogą.
-Puszczaj! - powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku. 
-A jeśli znowu zakręci ci się w głowie?
-Nic mi nie będzie. - odburknęłam. Jednak po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam, jak moje ciało bezwładnie leci do tyłu. Zamknęłam oczy czekając na zderzenie z zapaśniczym "parkietem". Nagle poczułam czyjeś ręce na swojej talii. 
-Nic ci nie będzie? - zacytował mnie Zbyszek, który złapał mnie po raz drugi. 
-Niech ci będzie.
Po chwili dotarliśmy do sali, w której robione były badanie USG. Po niedawnej akcji Zbycha z pielęgniarką nie miałam ochoty, żeby był przy badaniu, jednak był on ojcem dziecka, więc ma prawo być obecny podczas USG.


Lekarz nałożył zimną maź na mój brzuch. W tym dniu po raz pierwszy zobaczyliśmy naszego małego dzidziusia. Z wrażenia Zibi złapał mnie za rękę i cały czas się uśmiechał, a ja? Ja beczałam, jak głupia. Czułam niesamowite uczucie, gdy usłyszałam bicie serduszka kruszynki, którą nosiłam pod sercem. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Po minie Zbyszka można było wywnioskować, że czuje to samo.

środa, 13 lutego 2013

Rozpadł się, jak domek z kart


Nadszedł czerwiec. Siedziałam całymi dniami w domu i się nudziłam. Po moim brzuchu już było widać, że spodziewam się dziecka. Nie widziałam się ze Zbyszkiem od kilku tygodni. Prawie miesiąc temu wyjechał na zgrupowanie, a ja gniłam w domu nie mogąc znaleźć sobie żadnego zajęcia. Jedyne, co mnie wciągało to czekanie z niecierpliwością na mecze Ligi Światowej. Zibi załatwił mi przepustkę, więc będę mogła obejrzeć na żywo mecze LŚ w Polsce. ZB9 dzwoni codziennie, a ja w słuchawkę słyszę wciąż tę samą gadkę: "Jak się czujesz Mysza? Z dzidziusiem wszystko w porządku? Pamiętaj, nie przemęczaj się...". Bla, bla, bla. Od czasu do czasu odwiedza mnie moja siostra Agata, Iwona Ignaczak, a także koleżanki z boiska. Mimo bardzo dobrej gry nie udało im się zakwalifikować na Igrzyska w Londynie. Kwalifikacje odbyły się na początku maja. Po porażce z Turcją Polki niestety pożegnały się z Londynem. Pojechałam do Warszawy, żeby zobaczyć się z dziewczynami w dniu, w którym wracały do domu. W ich oczach widziałam smutek i żal. Paulina Maj powiedziała mi, że ze starego składu Atomu prawdopodobnie zostanie tylko Iza Bełcik. Maja i Lena Dziękiewicz miały zamiar przejść do Muszynianki, Sieka do Bielsko-Białej, zagraniczne siatkarki miały wylądować we Włoszech i Azerbejdżanie, Maja Tokarska chce podpisać umowę z Dąbrową Górniczą, a Kasia Konieczna wyjeżdża do Wrocławia. Zrobiło mi się smutno, że tak dobry zespół rozpadł się, jak domek z kart. 




               

**********


Do Katowic, gdzie nasi siatkarze mieli rozegrać mecz Ligi Światowej przyjechałam razem z Agatą i Adamem. W przeddzień meczu trener Ananstasi dał siatkarzom dzień wolny. Czekałam razem z Agnieszką Jarosz, Olą Wilczewską dziewczyną Pitera, Iwoną Ignaczak, Agnieszką Żygadło, Justyna Ruciak oraz Oliwią Zagumny w hotelu na naszych partnerów. Obok nas czekała reszta żon. Sprawa wyglądała tak. Dwa miesiące temu Michał Kubiak zrobił ostrą awanturę Zbyszkowi. Michał mnie nie lubił. Dlaczego? Uważa, że odbiłam Zibiego Aśce, z którą przyjaźni się jego narzeczona. ZB9 długo mu tłumaczył, że zerwał z Asią zanim jeszcze zaczęliśmy się spotykać. Ja sama również próbowałam to wyjaśnić. Jednak oskarżenie padło i nic nie mogło go wycofać. Drugie połóweczki siatkarzy reprezentacji Polski podzieliły się wtedy na dwa obozy. Pierwszy trzymający stronę Kubiaka i Moniki, drugi popierający mnie i Bartmana. Po stronie Moni i Michała stanęła narzeczona Marcina Możdżonka Hania, dziewczyna Bartka Kurka Ania, Dagmara Winiarska oraz Ola, dziewczyna Kosoka. Czułam, jak dziewczyny obgadują nas za naszymi plecami. Dziewczyna Piotrka, Ola przyjaźniła się kiedyś z dziewczyną Grześka Kosoka, jednak gdy ta druga przeszła na stronę Moniki, Olka zerwała z nią wszelkie kontakty. Po kilkunastu minutach tonęłam w objęciach Zbyszka. Tęskniłam za nim. Już wiem, co czuli moi rodzice, gdy wyjechałam do Sopotu. Razem z Zibim poszliśmy na spacer. Na dworze było ciepło. Udaliśmy się w stronę parku. Usiedliśmy na ławce. ZB9 oczywiście wypytywał, czy się nie przemęczam. 

-Zbyszek, przecież wiesz, że ciągle siedzę w domu. Wychodzę tylko do sklepu, albo na spacer. Czasami odwiedza mnie Agata, Adam albo Iwona. - Iwonka Ignaczak odwiedzała mnie najczęściej. Wiedziała, że Zibi kazał mi ciągle siedzieć w domu, więc starała się odwiedzać mnie, gdy tylko mogła. Często przychodziła z dzieciakami. Polubiłam ich bardzo. Z początku mówiły na mnie pani Doroto, później gdy dowiedzieli się, że jestem dziewczyną Bartmana zwracali się do mnie ciociu. Ja jednak czułam się troszkę staro i niezręcznie, dlatego poprosiłam ich, żeby mówili mi po imieniu. Od tego czasu Sebastian i Dominika mówią do mnie Dorka albo Dora. 
-Byłaś na badaniach? - zapytał ZB9.
-Jeszcze nie. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Dlaczego? Kiedy masz zamiar iść do lekarza? - siatkarz najwyraźniej zdenerwował się. Nie mogłam mu powiedzieć całej prawdy. 
-Niedługo. Już mam umówiony termin.
-Niedługo, czyli kiedy?
-W następnym tygodniu.
Nastała cisza. Patrzyłam na małe dzieci biegające po parku koło naszej ławki. Pewna dziewczynka, która miała najwyżej 4 lata stała koło dużego dębu i płakała.
-Zobacz Zbyś. - powiedziałam i wskazałam na małą dziewczynkę. - Może coś się stało? - zapytałam go.
-Mysza, nie przesadzaj. Może ona... - nie dokończył, bo zorientował się, że wstałam i podążałam w stronę płaczącej dziewczynki.
-Hej, co się stało? - zapytałam klękając przed nią. Mała odwróciła się tyłem do mnie. Chwilę później Zbyszek podszedł do nas. - Nie bój się skarbie. Jestem Dorota, a to jest Zbyszek.
Mała w końcu odwróciła się przodem do nas.
-Dlaczego płaczesz, coś się stało? - zapytałam z troską.
-Moja mamusia zostawiła mnie tu i kazała poczekać. Ale nie ma jej już bardzo długo i chyba o mnie zapomniała. - powiedziała przez łzy i zaczęła płakać jeszcze rzewniej.
-Nie martw się. Na pewno zaraz po Ciebie przyjdzie. - powiedział Zibi. - A nie wiesz kiedy i gdzie mamusia poszła?
-Nie wiem gdzie, ale wiem, że była wtedy godzina 9:42. Dostałam na urodziny od tatusia zegarek i spojrzałam wtedy na niego, bo chciałam policzyć, jak długo jej nie będzie.
Popatrzyłam na Bartmana, a on na mnie. Mała widocznie się zgubiła. Jest teraz dokładnie 12:09. Mama dziewczynki na pewno nie kazałaby czekać jej na siebie tak długo. 
-Chodź kochanie. Poczekamy z Tobą na mamusię. - powiedziałam i wyciągnęłam rękę. Dziewczynka wyciągnęła swoją małą rączkę i złapała mnie za rękę. We trójkę usiedliśmy na ławce. - A jak masz na imię?
-Julia. - odpowiedziała.
-Poczekaj tu skarbie, zaraz wracam. - powiedział Zbyszek, pocałował mnie w policzek i odszedł.
Pod nieobecność Zibiego udało mi się dowiedzieć, że Julka ma trzy lata, a jej tata nie żyje. Mała powiedziała, że czasami boi się mamy, bo krzyczy na nią i ją bije. Dziewczynka wtuliła się we mnie i przestała płakać. Po chwili zobaczyłam Bartmana idącego w naszą stronę.
-Proszę. - powiedział z uśmiechem na twarzy do Julci. Mała odwróciła się w jego stronę. Siatkarz dał jej misia i lizaka. Zamurowało mnie, gdy zobaczyłam reakcję dziewczynki. Julia zaczęła piszczeć z radości i rzuciła się Zbyszkowi na szyję, co nawet jego samego zszokowało, jednak on też ją przytulił. Patrzyłam na ten obrazem z uśmiechem. Pomyślałam sobie, że Zibi mimo swojego wybuchowego charakteru będzie dobrym ojcem. Julka zabrała misia, wsadziła sobie lizaka do ust i usiadła na trawie pochłonięta w pełni zabawą z maskotką. Wyglądało to tak, jakby mała po raz pierwszy miała w rękach zabawkę.
-I co robimy? - zapytał Bartman.
-Nie wiem. - odpowiedziałam patrząc się na Julię.
-Musimy to zgłosić na policję. - powiedział siatkarz, a ja popatrzyłam się na niego ze smutkiem w oczach. - Mysza zrozum, musimy to zrobić. Z tego co ci powiedziała Julka to matka zostawiła ją tu prawie trzy godziny temu. A jeśli coś by się jej stało? Co jak ktoś by ją porwał?
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wiedziałam, że Zbyszek ma rację. Zrobiło mi się szkoda dziewczynki, a także jej mamy.
-No dobrze. - powiedziałam ze smutkiem. - Julcia chodź, pójdziemy poszukać mamy. 
Mała podbiegła do mnie i wyciągnęła swoje małe rączki w moją stronę. Już się schylałam, żeby wziąć ją na ręce, gdy poczułam dłonie Bartmana na moich ramionach i usłyszałam odchrząknięcie. No tak. Byłam w ciąży i nie mogłam dźwigać. Julcia podeszła wtedy do Zbyszka. Prawie dwumetrowy siatkarz trzymający małą dziewczynkę na rękach wyglądał słodko. Skierowaliśmy się w stronę komisariatu policji. Zibi znał Katowice, jak własną kieszeń. Przez jeden sezon mieszkał w pobliżu śląskiej stolicy. Grał wtedy w Jastrzębskim Węglu. Po kilku minutach marszu dotarliśmy na miejsce.
-Gdzie jest mamusia? - zapytała Julia, która wyraźnie myślała, że wiemy, gdzie jest jej mama.
Zakręciło mi się w głowie. Jedyne, co pamiętam to płacz dziecka, rączki Julki wyciągnięte w moją stronę i sygnał karetki.

czwartek, 7 lutego 2013

Pożegnanie


Pierwszy mecz w Muszynie przegrałyśmy. Trzy kolejne wygrałyśmy i zostałyśmy Mistrzyniami Polski! Euforia była niesamowita! Nikt nie wierzył, że możemy osiągnąć tak wielki sukces w dość okrojonym sztabie szkoleniowym i kadrowym. Wczoraj padł ostatni gwizdek rozgrywek ligowych w tym sezonie. Dla mnie również ostatni gwizdek na następny sezon. Dziś cały zespół Atomu zbiera się na rynku, aby podziękować kibicom i razem świętować tytuł Mistrza Polski. To właśnie dziś mam wyjawić wszystkim dlaczego nie ujrzą mnie za rok na siatkarskich parkietach. Zbyszek jest w drodze do Sopotu. Uparł się, że jednak po mnie przyjedzie. Spakowałam już walizki i oznajmiłam prezesowi, że jutro moje mieszkanie klubowe będzie już wolne. 


Jesteśmy na rynku w Sopocie. Na spotkanie przyszło bardzo dużo kibiców. Gdy Iza Bełcik, nasz kapitan podziękowała kibicom przyszła kolej na mnie. Wzięłam mikrofon do ręki.
-Cóż, nie wiem od czego zacząć. Może najpierw podziękuję z całego serca wszystkim kibicom, którzy nas wspierali i byli z nami w wielu złych, a także w tych dobrych chwilach. Ja z tego miejsca, niestety muszę się z Wami pożegnać. Nie zobaczycie mnie w przyszłym roku na boisku. Spędziłam w Sopocie najlepszy rok mojego życia. - mówiłam, a głos zaczął mi drżeć. - To tutaj zdobyłam najwięcej doświadczeń przy boku Izy Bełcik, trenera Alessandro Chiappiniego, a także koleżanek z boiska. Chcę podziękować dziewczynom - odwróciłam się w stronę koleżanek z boiska - jesteście naprawdę świetne. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się w tym gronie, ponieważ tworzymy naprawdę wspaniałą dwunastkę. Alessandro - zwróciłam się do trenera - jesteś wspaniałym trenerem. Dzięki tobie zdobyłyśmy to mistrzostwo. Do sukcesu nie wystarczą same siatkarki. Potrzebny jest również ktoś, kto nimi pokieruje. Dziękuję również Olkowi, który dmuchał i chuchał, żebyśmy były zdolne do grania na jak najwyższym poziomie. Dziękuję prezesowi i działaczom Atomu Trefla Sopot, bo gdyby nie oni nigdy bym się tu nie znalazła. Dziękuję również Wam. Wszyscy wiemy, jakie miałyśmy problemy. Jednak Wy nie zwątpiliście w nas. Byliście naszym siódmym zawodnikiem. Ten puchar - wzięłam puchar do ręki i podniosłam do góry - należy także do Was. - powiedziałam, a kibicie zaczęli bić mi brawo i skandowali moje imię. 
Oddałam mikrofon Tomkowi, który był jednym z naszych dziennikarzy. 
-Dorotko, a może wyjawisz nam dlaczego nie będziesz grała w następnym sezonie? - zapytał wyraźnie zaciekawiony i podał mi mikrofon.
-Jestem w ciąży - powiedziałam nieśmiało, a kibice zebrani na rynku zaczęli mi śpiewać 100 lat. Dziewczyny nie wiedziały o tym, że spodziewam się dziecka. Były zaskoczone, ale podeszły do mnie i pogratulowały mi. Miałam łzy w oczach. Tym razem ze szczęścia.
-A zdradzisz nam, kto będzie tatusiem? - zapytała tym razem Kasia Wirkowska, która również była dziennikarką.
Zawahałam się, jednak po chwili odparłam:
-Zbigniew Bartman.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Kopary odpadły wszystkim aż do samej ziemi. Popatrzyłam się na Siekę, która po chwili rzuciła mi się w ramiona. 
-Wiedziałam! Wiedziałam, że w końcu będziecie razem! 
No tak. Wyjawiłam wszystko. Pewnie nieraz zostanę zaatakowana przez jakieś hotki, albo walnięte fanki Zbyszka.
Po godzinie spotkanie dobiegło końca. Pożegnałam się z dziewczynami i sztabem szkoleniowym, co nie przyszło mi łatwo. Gdy wróciłam do domu, Zibi siedział na kanapie. Gdy mieszkał u mnie podczas rehabilitacji dałam mu zapasowe klucze do mojego mieszkania.
-W końcu to wyjawiłaś. - powiedział i pocałował mnie na powitanie.
-Skąd wiesz?
-Paulina Maj i Sieka dzwoniły z gratulacjami.
-A gdzie wszystkie walizki? - zapytałam rozglądając się po mieszkaniu.
-Zaniosłem już do samochodu. Możemy jechać. - powiedział i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi. 
-Poczekaj. Daj mi jeszcze chwilę. - powiedziałam.
-Dobra. Ja idę do samochodu. 
Zibi wyszedł z mieszkania, a ja po raz ostatni przechadzałam się korytarzem, później weszłam do kuchni, salonu, a na końcu udałam się do sypialni. Oparłam się o ścianę. Ciężko było mi się rozstać z tym miejscem. Ale niestety, musiałam. Wyszłam z mojego, byłego już mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam z bloku. Wsiadłam do samochodu Bartmana. 


Oddałam klucze do mieszkania prezesowi. Podziękowałam mu i razem ze Zbyszkiem pojechaliśmy do Rzeszowa.